Nie jest tajemnicą, że politycy każdy swój krok konsultują ze specjalistami od PR-u albo chociaż podpatrują ciekawostki z serialu House of Cards. Jedną z takich osób jest Beata Szydło, która od początku kampanii wyborczej do Sejmu postanowiła na jeden motyw: broszki, które dobiera odpowiednio do okazji. W wywiadzie dla Faktu przekonywała, że wspiera "polskich rękodzielników", co jednak w zderzeniu z protokołem dyplomatycznym najczęściej dawało efekt niskobudżetowego wizerunku.
Choć premier była zachwycona swoim "dwukwiatem" oraz ponoć słynnym "trójkotem", to jej marka przeszła test dopiero podczas Czarnego Protestu. Wtedy została zauważona i doceniona przez demonstrantki, które odpowiadały premier: "moja broszka - moja sprawa" oraz "pilnuj swojej broszki".
Wyborcy Szydło także doceniają "zamiłowanie" Szydło do Broszek, choć ta wcześniej przyznała, że nigdy nie przykładała do nich wagi i był to wyłącznie pomysł marketingowy, który się dobrze "sprzedał". Fani Beaty chcieliby, żeby przy jakiejś oficjalnej okazji wystąpiła z broszką od nich, dlatego przesyłają jej sztuki biżuterii do Kancelarii Premiera jako prezenty. Zauważyli to także producenci biżuterii, którzy myślą o Szydło w kategorii szafiarki, chcąc, żeby ich podpromowała.
Te broszki robią furorę - powiedziała premier w wywiadzie dla Super Expressu. Nie zdradzę całej kuchni. Nigdy ich nie liczyłam. Dostaję je jednak od różnych ludzi, są przysyłane do kancelarii, polscy jubilerzy zwrócili się do mnie, bym promowała ich produkty.
Kancelaria Premiera publikuje spisy wszystkich prezentów, jakie dostała formalna szefowa rządu w Rejestrze Korzyści Majątkowych. Można się z niego dowiedzieć, że od początku urzędowania do 6 czerwca bieżącego roku dostała w prezencie aż 20 broszek, z czego ponad połowę otrzymała od przedstawicieli amerykańskiej Polonii w Doleystown.
Również za granicą Szydło słynie ze znaku rozpoznawczego, gdyż jedną broszkę - tym razem nie z plastikowych koralików na żyłce, ale ze złota - sprezentował jej premier Słowenii, Miro Cerar. Inny egzemplarz otrzymała od "nieznanego darczyńcy", gdy była na pielgrzymce kobiet i dziewcząt w Piekarach Śląskich.
Lista prezentów jest jednak dłuższa. Szefowa rządu dostała też 45 innych "drobiazgów", w tym szablę i szpadę. Pośród filiżanek, torebki, kosmetyków, pozytywki i naczyń, znalazły się także szal i apaszka. Być może darczyńcy nie wiedzieli, że zgodnie z przesądem takie prezenty przynoszą pecha. Chyba, że o to im chodziło.
**Wypadek Beaty Szydło
**