Agnieszka Holland, delikatnie mówiąc, nie należy do osób, które cenią Jarosława Kaczyńskiego oraz rządy Prawa i Sprawiedliwości. Przy okazji obrywa się też Andrzejowi Dudzie, którego reżyserka nie uznaje za prezydenta i nazywa "długopisem".
Przypomnijmy: Holland krytykuje Dudę: "Zdradził konstytucję, na którą przysięgał. Nie jest moim prezydentem!"
Głośnym echem odbił się także ostatni wywiad Holland, którego udzieliła radiu TOK FM. Artystka była gościem Jacka Żakowskiego w Poranku, w którym skomentowała czwartkową 88. miesięcznicę smoleńską. Comiesięczne manifestacje w centrum Warszawy porównała do... miesiączek. Jej zdaniem "miesiączki smoleńskie" są groźne dla społeczeństwa, bo "zatruwają jego organizm":
Tak ludzie mówią, ale mnie się to też tak skojarzyło, bo miesiączka to comiesięczne krwawienie płodnej kobiety - stwierdziła na antenie. A mnie się wydaje, że te obchody urodziły groźne jajo węża. Powstało coś co zatruwa nasz organizm społeczny i narodowy jakimś głębokim niezrozumieniem i nienawiścią. Pielęgnowanie tej sekciarskiej religii smoleńskiej jest bardziej trujące niż cokolwiek innego, jeśli chodzi o zdrowie społeczne i możliwość porozumienia.
Holland przyznała, że do wygłoszenia takiej opinii skłoniły ją ostatnie dni przed czwartkową miesięcznicą, kiedy spacerowała Krakowskim Przedmieściem i zobaczyła chodniki odgrodzone barierkami.
Wszystko to było bardzo teatralne, a jednocześnie potwornie przygnębiające - opowiadała. Absurd tej sytuacji, jej zbyteczność... Podchodzili zagraniczni turyści, mnie spytała rodzina z Barcelony, co się dzieje. Można to wytłumaczyć. Choć bez znajomości "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego i psychologii Kaczyńskiego wytłumaczyć to dość trudno.
Na koniec Agnieszka Holland stwierdziła także, że skutki rządów PiS-u będą odczuwalne dla Polski przez lata, bowiem "poseł Kaczyński wyprowadza Polskę z Europy, gdzie nam najbezpieczniej i najlepiej".