Kariera agenta Tomka w szeregach PiS-u zakończyła się z równie głośnym hukiem, jak jego debiut w show biznesie jako "zawodowego" uwodziciela Weroniki Marczuk. Niedoszły polityk bardziej od władzy lubił pieniądze, a po słynnym zdjęciu nad walizką pełną paczek banknotów wiele osób zaczęło się zastanawiać, skąd je miał. Dziennikarskie śledztwa wykazały, że Tomasz Kaczmarek miał kontakty w półświatku i był bywalcem agencji towarzyskich, zakolegowanym z ich właścicielami. W końcu prokuratura zainteresowała się także finansami jego żony, Katarzyny Sztylc i rozliczaniem przez nią dotacji z pieniędzy publicznych.
Władze rządowe podziękowały Kaczmarkowi, a teraz "agent" ma szansę zakończyć karierę w sektorze pozarządowym, jako prezes stowarzyszenia ECWS Helper. Do środowiskowych domów samopomocy, które za dotacje publiczne zarządzała organizacja, weszły kontrole, które miały sprawdzić, czy istnieją nieprawidłowości w rozliczaniu dotacji. Jak podaje Fakt, urzędnicy mieli powody, żeby być w szoku, gdy zobaczyli, na co poszły pieniądze przeznaczone na pomoc osobom wymagającym wsparcia ze względu na upośledzenia lub problemy z adaptacją.
Kontrola przede wszystkim wykazała, że większość dotacji była przeznaczana dla osób zarządzających placówkami. W domu w Jedwabnie wynagrodzenia pochłonęły aż 37% całej kwoty, którą dysponował. Pozostałe fundusze wcale nie były przeznaczane na podopiecznych: wśród zakupów pojawiła się bielizna Calvina Kleina, dron, drogie kosmetyki i deskorolki elektryczne.
Zarząd stowarzyszenia woził się luksusowymi samochodami, audi Q5 i mercedesem 250 CDI. Za wynajem miesięcznie płacono 10,5 tysiąca... firmom powiązanym z członkami zarządu! Dziwne były też faktury wystawiane na paliwo używanego przez stowarzyszenie fiata ducato - z rozliczeń wynikało, że do 90-litrowego baku jednorazowo nalewano po 175 litrów paliwa. Jednocześnie nie sporządzano żadnej dokumentacji dotyczącej delegacji czy "kilometrówek". W sumie kontrola zakwestionowała wydatki za sumę... 1,4 miliona złotych!
Agent Tomek oczywiście na wszystko ma odpowiedź i twierdzi, że winę za kolosalne wynagrodzenia czy kupowanie luksusowej bielizny za państwową dotację ponoszą... niekompetentni kontrolerzy.
Nikt ze mnie na siłę nie zrobi złodzieja! To kontrolerzy są niekompetentni! - powiedział tabloidowi Kaczmarek. Opętanie i oszalałe postawy przedstawicieli PiS w olsztyńskim urzędzie wojewódzkim zmusiły mnie, żeby powiadomić prokuraturę, Zbigniewa Ziobrę i szefa CBA. Wyimaginowane nieprawidłowości wyjaśniliśmy już po kontroli, punkt po punkcie. Uzasadniliśmy wszelkie wydatki.
Z pewnością upośledzeni podopieczni wymagali terapii na deskorolce i w majtkach od Kleina. Póki co stowarzyszenie agenta Tomka i jego żony zostało odsunięte od zarządzania czterema domami samopomocy. Czy to wystarczająca kara za zdefraudowanie 1,4 miliona złotych z kieszeni podatników?