Tom Cruise od dawna słynie w Hollywood z tego, że stara się mieć jak największy wpływ na ostateczny kształt filmów, w których gra. Aktor, który w lipcu skończył 55 lat, dbając o maksymalny realizm scen ze swoim udziałem, nie korzysta też z pomocy kaskaderów i samemu chce wykonywać jak najwięcej ryzykownych popisów.
Niestety, wygląda na to, że wiek zaczyna dopadać wysportowanego gwiazdora. Ostatnio boleśnie przekonał się on o tym na planie szóstej części filmu Mission: Impossible.
Podczas nagrywanych w Londynie scen akcji, Cruise miał widowiskowo przeskoczyć z dachu jednego budynku na drugi. Niestety, Amerykanin musiał źle wymierzyć długość rozbiegu, bo zamiast na dachu wylądował… na ścianie przeciwległego budynku.
Zbolały Tom z trudem wdrapał się z powrotem na dach, na który miał zgodnie z planem skoczyć, pokuśtykał trochę, a potem… przewrócił się na oczach przerażonej ekipy.
Wyglądał, jakby czuł straszny ból w całym ciele - zdradził naoczny świadek wypadku. Być może to wszystko było tylko na potrzeby filmu, a z Toma jest taki świetny aktor, ale członkowie ekipy filmowej wyglądali na szczerze zafrasowanych jego stanem.
Cruise przyzwyczaił już fanów do tego, że w każdym filmie z serii MI mogą spodziewać się jakiejś widowiskowej sekwencji z jego udziałem. W poprzednich odsłonach cyklu sam m.in. wdrapał się na szczyt Burj Khalifa, najwyższego budynku świata i przywiązał do startującego samolotu.
Przedstawiciele aktora i produkującej film wytwórni Paramount Pictures nie chcieli komentować doniesień o jego wypadku.