Tak wygląda "sława" na Instagramie: Agencja wykreowała na celebrytkę nieistniejącą dziewczynę! (ZDJĘCIA)
Kolejną gwiazdką została dziewczyna z jedną sesją zdjęciową i... wykupionymi fanami. Oto prawda stojąca za wartym miliard dolarów rynkiem "influencerów"...
Gwiazdkom z Instagrama od dawna zarzuca się, że zarabiają na kreowaniu sztucznego świata: luksus na koszt sponsorów, szczupłe brzuchy fotografowane na wdechu i szczęśliwe macierzyństwo z ukrywaną przed obiektywem depresją poporodową. Powód internetowego kłamstwa jest jasny: pieniądze. Rynek marketingu prowadzonego przez sieciowych "influencerów" wyceniany jest na miliard dolarów. Agencja marketingowa Mediakix postanowiła sprawdzić, ile jest prawdy za tak gigantycznymi obrotami.
Pracownicy firmy przeprowadzili dwa eksperymenty, które zamieniły się w prowokacje. Najpierw założyli konto dla szafiarki skupionej na modzie i promowaniu swojego stylu życia. Cały profil oparty był wyłącznie na jednodniowej sesji zdjęciowej, której owoce były prezentowane na przestrzeni kilku miesięcy. Drugi pomysł był bardziej bezczelny. "Podróżująca fotografka" nigdy nie istniała, a zdjęcia na jej profilu były pobierane z komercyjnych kolekcji przedstawiających interesujące miejsca oraz blondynki odwrócone tyłem do obiektywu.
Jaki był sekret sukcesu obu fałszywych kont? Pracownicy agencji najpierw wykupili swoim bohaterkom fanów, płacąc od trzech do ośmiu dolarów za każdy tysiąc. Następnie zadbali o "lajki" i komentarze, które oczywiście też były kupione: nieco większa stawka była za tysiąc polubień, zaś pojedynczy komentarz to 12 centów. Cały projekt kosztował tysiąc dolarów: 700 za "modelkę" Alexę Rae i 300 za fotografkę Amandę Smith.
Efekt? Wkrótce agencja zaczęła podpisywać kontrakty ze sponsorami, którzy zainteresowali się profilami celebrytek - mimo że nie było na nich nic bardzo interesującego, a cała oprawa była kłamstwem.
Zabezpieczyliśmy cztery płatne umowy z markami, po dwa na każde konto. Profil modowy miał propozycję od firmy produkującej stroje kąpielowe i z firmą produkującą jedzenie i napoje - powiedział pracownik agencji. Konto podróżnicze miało układ z marką alkoholi i z tą samą firmą od jedzenia. Za każdą kampanię "influencerki" miały dostawać wynagrodzenie pieniężne, darmowe produkty, albo jedno i drugie.
Zobaczcie, jak wyglądają nieistniejące blogerki, które i tak stały się gwiazdami: