Prawie siedem i pół roku temu w katastrofie samolotu rządowego pod Smoleńskiem zginęło 96 osób polskiej delegacji lecącej na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, w tym para prezydencka, Lech i Maria Kaczyńscy. Gdyby nie tragiczny wypadek, prezydentowa dziś obchodziłaby 75. urodziny, o czym postanowiła przypomnieć jej córka, Marta. Na Facebooku opublikowała jej zdjęcie z okładki czasopisma Sukces z podpisem: "Dziś urodziny mojej Mamy".
Kaczyńska była ponoć bardzo związana ze swoją matką, a jako mała dziewczynka miała niewielki kontakt z pochłoniętym polityką ojcem. Marta stawiała sobie Marię za wzór i niejednokrotnie podkreślała, że do dziś powiela nawet jej codzienne nawyki.
Również swój najnowszy felieton w tygodniku Sieci Prawdy, do którego od dłuższego czasu pisuje, poświęciła w całości zmarłej matce. Kaczyńska przedstawia w nim Marię jako osobę skromną, która nie przepadała za hucznymi, urodzinowymi imprezami.
Zapewne jak zwykle poprzestałaby na przyjęciu od swojego męża bukietu czerwonych róż - pisze bratanica Jarosława.
Prawniczka opisuje też swoją nieżyjącą mamę jako osobę obdarzoną dużym poczuciem humoru, otwartą, bezpośrednią i opiekuńczą.
Dziennikarce przeprowadzającej z nią wywiad proponowała swój szal, by nie zmarzła - wspomina.
Z tekstu Marty dowiadujemy się też, że Maria Kaczyńska była wielbicielką muzyki i potrafiła grać na fortepianie, o co często prosił ją mąż Lech, mówiąc: Maluszku, zagraj "Dla Elizy".
Kaczyńska podkreśliła również, że jej matka zawsze miała własne zdanie i nie bała się go wyrażać nawet gdy wiedziała, że narazi się na krytykę. Nie unikała poruszania trudnych spraw i tematów.
W ostatnim wywiadzie, którego udzieliła zapewniała, że nikt nie kierował jej wizerunkiem czy wypowiedziami.
Żadni specjaliści od wizerunku niczego mi nie podpowiadali. Zawsze mówiłam to, co myślę, nawet jeśli byłam za to krytykowana - przekonywała prezydentowa. Ale kiedy wypowiadałam się o in vitro, popierałam kompromis w sprawie aborcji, czy broniłam Rospudy to nie kalkulowałam, czy na tym wygram czy nie. Może właśnie za tę autentyczność ludzie mnie akceptowali?