Monika Banasiak w latach 90. dzięki związkowi ze Słowikiem zyskała przydomek "królowej polskiej mafii". Choć od początku wiedziała, czym zajmuje się jej mąż i jego znajomi, nie protestowała. Wiodła luksusowe życie i dopóki szef mafii pruszkowskiej nie trafił za kraty, mogła liczyć na status najlepiej chronionej kobiety w Polsce.
Bajka Banasiak okazała się mieć jednak smutny koniec. Żona gangstera trafiła za kratki - według prokuratora miała przejąć po Słowiku kierowanie grupą przestępczą i handel narkotykami. Po wyjściu z więzienia sukcesywnie próbowała budować swój "nowy wizerunek" i choć zapewnia, że z mafią nic już jej nie łączy, nie wszyscy wierzą w jej wersję wydarzeń.
"Odnowiona" Banasiak odwiedziła dziś rano "Pytanie na śniadanie", gdzie została przedstawiona jako wolontariuszka funacji Pro Familia Mea. Wraz z jej szefową radziła rodzicom nastolatków, co powinni zrobić, gdy znajdą u swoich dzieci narkotyki...
Namawiamy ludzi, żeby nie bali się ujawniać tego, kto im sprzedaje narkotyki - powiedziała szefowa fundacji.
Jestem matką, jestem kobietą, przeraża mnie ta bezkarność. To przerażające, że trafia to na grunt młodych, naiwnych ludzi. Taki młody człowiek to płotka w tym narkobiznesie. Trzeba szukać na samej górze, tylko tam jest trudno trafić - dodała Monika, która na pewno wie, co mówi.
Uczymy rodzinę jak reagować, oni muszą mieć wiedzę z zakresu psychologii - przekonywała. W tej chwili jest utrata moralności, zasad, jest moda na to. Młodzi ludzie nie mają wzorców - skwitowała.
Myślała o tym, kiedy wychodziła za Słowika?