Nie ucichły jeszcze echa tragicznej śmierci 26-letniej łodzianki, więzionej i gwałconej przez dziesięć dni w mieszkaniu przez trzech obcych mężczyzn, a media już rozpisują się o kolejnym dramacie, który rozegrał się w Łodzi. W połowie lipca pochodząca ze Zduńskiej Woli Kaja Wiśniewska poznała mężczyznę, z którym nawiązała bliską relację. Dziewczyna nie wiedziała jednak, że 29-latek odsiadywał wcześniej w Wielkiej Brytanii wyrok za gwałt i brutalną napaść. 15-sierpnia kobieta pojechała do Łodzi odebrać swojego 2,5-letniego synka i nigdy już nie wróciła do domu. Jak podaje Polsat News, po chłopca przyszedł jej partner, który tłumaczył, że Kaja nie może się stawić sama, ani odebrać telefonu, gdyż zasnęła po tabletce na ból kręgosłupa. Poszukiwania 20-latki trwały aż dwa tygodnie zanim znaleziono ją martwą w mieszaniu jej konkubenta, Artura W.
Zwłoki dziewczyny odkryto zamknięte w wersalce, po tym jak przez wiele dni z lokalu wydobywał się przeraźliwy smród. Okazuje się, że w trakcie poszukiwań funkcjonariusze popełnili szereg rażących błędów i zaniedbań. Odkryła je dziennikarka Ewa Żarska, która osobiście udała się na łódzki Teofilów i zaniepokojona uporczywym zapachem wydobywającym się spod drzwi mieszkania podejrzanego, zadzwoniła po mundurowych. Początkowo policja nie chciała przyjąć jej zgłoszenia, twierdząc, że oględziny lokalu były już przeprowadzone, a mieszkanie okazało się puste. Szybko wyszło jednak na jaw, że funkcjonariusze kłamali w swoich notatkach służbowych. Nie tylko ani razu nie weszli do środka, ale też nie wykonali praktycznie żadnych czynności zmierzających do rozwikłania sprawy - nie zabezpieczyli nagrań z monitoringu klatki i windy, nie przesłuchali nikogo z sąsiadów, ani nie próbowali namierzyć telefonu zaginionej kobiety, który kilkakrotnie odbierał tylko Artur W.. Na miejsce wysłali jedynie strażaka, który stwierdził, że mieszkanie jest puste i nie pokusił się nawet o ustalenie źródła przeraźliwego fetoru.
Policjant powiedział, że nie ma potrzeby wjeżdżać na górę - mówi brat zmarłej, Damian Wiśniewski.
W sprawie policjantów wszczęto już postępowanie dyscyplinarne.
Funkcjonariusze ze Zduńskiej Woli oprócz wielu czynności wykonywanych od początku w sprawie poszukiwawczej zlecili także sprawdzenie kilku adresów łódzkim funkcjonariuszom. Otrzymali m.in. informacje zwrotną o sprawdzeniu z udziałem straży pożarnej mieszkania na Osiedlu Teofilów. Z informacji tej wynikało, że lokal został sprawdzony i nikt w nim nie przebywa. Z ustaleń Wydziału Kontroli , który szczegółowo analizuje wszystkie czynności podjęte w sprawie poszukiwawczej wynika jednoznacznie, że łódzcy policjanci ograniczyli się przy sprawdzeniu tego mieszkania do weryfikacji pomieszczeń przez strażaków. Był to błąd, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Komendant Miejski Policji w Łodzi podjął decyzję o wszczęciu postępowań dyscyplinarnych i wyciągnięciu surowych konsekwencji wobec tych funkcjonariuszy - czytamy w oficjalnym oświadczeniu Policji.
Aktualnie trwają poszukiwania Artura W., który od 16 sierpnia pozostaje nieuchwytny. Przyczynę zgonu kobiety ma określić sekcja zwłok.