W czwartek w Wielkiej Brytanii - a także w różnych miejscach na całym świecie - obchodzona była 20. rocznica śmierci księżnej Diany. Matka księcia Williama i Harry'ego, która rozwiodła się z ich ojcem, księciem Karolem, niecałe dwa lata przed tragicznym wypadkiem w Paryżu, wciąż jest osobą wzbudzającą sporo kontrowersji. Przez jednych uznawana za ikonę stylu i wzór cnót o wielkim sercu, przez innych postrzegana jako nieodpowiedzialna, skupiona na sobie arystokratka, która powinna zostać potępiona za romanse i destruktywne zachowania, nie zaś stawiana za wzór do naśladowania.
W związku z okrągłą rocznicą śmierci, Diana znów jest w centrum zainteresowania mediów, które kochała i nienawidziła jednocześnie. Germaine Greer, australijska ikona feminizmu, w talk show News Thing w telewizji RT odpowiedziała na pytanie prowadzącego, czy księżna byłaby dzisiaj bohaterką reality show dla celebrytów i "jadła penisa kangura przed kamerami"...
Zastanawiam się, czy nadal lubilibyśmy 56-letnią Dianę. Myślę, że niekoniecznie - stwierdziła w programie. Przypomnę, że niespecjalnie lubiliśmy królową Elżbietę, kiedy miała 56 lat, bo, generalnie, nie lubimy kobiet w średnim wieku. Jaka byłaby Diana jako kobieta w średnim wieku? Ilu mężczyzn do tej pory by ją rzuciło? Czterdziestu, pięćdziesięciu? Najbardziej przegrana kobieta w całym kraju.
Myślisz, że była dobrym wzorem do naśladowania? - pytał prowadzący, Sam Delanet. Czy mogłaby być ikoną feminizmu?
Oczywiście, że nie! Myślę, że była zbyt zależna od miłości mężczyzn, pozwalała upokarzać się w imię miłości i za każdym razem potrafiła to spieprzyć - kontynuowała Greer. Nie rozumiała po prostu, że żebranie o miłość nie jest sexy. Przecież to katalog samych katastrof. Żeby skończyć z Dodim Al-Fayedem... to upadek z naprawdę dużej wysokości, można by pomyśleć.
Sądząc po "karierze", którą po rozwodzie z księciem Andrzejem zrobiła Sarah Ferguson, znana lepiej jako Fergie, takie obawy wydają się być całkiem uzasadnione...