Twórcy polskiego Internetu ulegają ostatnio wielu dziwnym fascynacjom. Łatwo wzruszają się zdjęciami zdobiącymi podejrzane zbiórki. Bywa też, że adresaci pomocy... nie istnieją! Boleśnie przekonali się o tym w ostatnim czasie m.in. Ania i Robert Lewandowscy oraz Katarzyna Zielińska, którzy zachęcali do wzięcia udziału w zbiórce na "chorego Antosia", który jak się okazało, nie istnieje.
Przypomnijmy: Lewandowscy i Zielińska padli ofiarą oszusta. Zbierali na dziecko, które… NIE ISTNIEJE! "To skurwy**ństwo! Jak tak można?!"
Nicole Sochacki-Wójcicka, blogerka promująca się na Instagramie jako "Mama ginekolog" z ponad stutysięczną widownią też dała się nabrać. Pomimo lekarskiej praktyki popełniła błąd poważnie godzący w jej wiarygodność. W emocjonalnym uniesieniu udostępniła ogłoszenie o zbiórce na tzw. Terapię Gersona - "niestardardową terapię" leczenia raka... sokami! Najwyraźniej blogerka odłożyła swoją medyczną wnikliwość, kiedy zobaczyła, że zbiórka została rzekomo "zweryfikowana".
Podejrzeń łatwowiernej "instamatki" nie wzbudził też fakt, że jedną z metod terapii była lewatywa kawą! Zamiast medycznego rozsądku uparcie twierdziła w późniejszej relacji na żywo, że "pacjent onkologiczny sam wie, co jest dla niego najlepsze".
Krytyka w komentarzach ze strony jej fanów a nawet przełożonych okazała się tak miażdżąca, że blogerka usunęła wpis promujący "medycynę alternatywną", czyli nieopartą na naukowych podstawach. Niedługo później zrozumiała, że ten ruch był samobójczy dla jej profesjonalnego wizerunku i próbowała wyprostować sytuację tłumacząc, że nie jej w tym wina, bo miała... dobre intencje. Urażona duma kazała jej też traktować wszelkie oskarżenia jako niezasadne.
Opanowanie emocji zajęło Nicole nieco więcej czasu. Z całej sytuacji wyciąga naukę, by "nie ufać alternatywnej medycynie, uważniej przyglądać się publicznym zbiórkom i zachować czujność onkologiczną". Na Facebooku zamieściła też wyjaśnienie, twierdząc że bardzo poruszyła ją "historia rodzinna pacjentki", jednak nie miała pojęcia, że "terapia kawą w ogóle istnieje".
Sprostowanie - w sprawie wczorajszego linku do zbiórki na leczenie ze strony siepomaga.pl. Nie wiem jaką terapię zaproponowano p. Joannie. Poruszyła mnie historia rodzinna, miałam dobre intencje - tłumaczy. W tym moja wina. Nie miałam zielonego pojęcia, że niejaka "terapia kawą" w ogóle istnieje... Pierwszy raz o niej usłyszałam od was - dziś. Nauczkę mam na całe życie. Był to pierwszy i ostatni raz jak zdecydowałam się tu pomóc w publicznej zbiórce. Jest mi bardzo przykro - za niezasadne oskarżenia. A osoby, które chcą mnie obrażać niech spojrzą w lustro czy nigdy nie popełniły błędu i czy potrafiły się do niego przyznać. Tym niemniej życzę p. Joannie dużo zdrowia.