Dziennikarze TVP Info Filip Styczyński i Lucjan Ołtarzewski, młoda krew formatu Minęła 20, wracają do pracy, w której jakiś czas temu zostali zawieszeni.
Podczas protestów pod Sejmem przeciwko przejęciu kontroli nad sądami, reporterzy nie popisali się ani dobrym wychowaniem, ani wysoką kulturą osobistą. Był to raczej przejaw skrajnego chamstwa i prostactwa. Prezenterzy pozowali na tle swoich rówieśników walczących o swoje prawa, pokazując "faki" i robiąc "groźne" miny, co uwiecznił Adam Kądziela z Nowoczesnej i za co zostali szeroko skrytykowani przez kolegów z branży i internautów za pośrednictwem Twittera.
Jak się okazało, wystarczyło "okazać skruchę", by wszystkie winy zostały odpuszczone. Klaudiusz Pobudzin, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, tuż po wydarzeniach z udziałem swoich pracowników wydał oświadczenie, w którym tłumaczył, że dziennikarze brali udział w demonstracji prywatnie i nie ma to związku z obowiązkami służbowymi:
Ich zachowanie uznajemy za nieakceptowalne. Informujemy również, że obydwaj panowie byli wczoraj w miejscu zdarzenia prywatnie, nie miało to związku z ich obowiązkami służbowymi
Z przebiegu zdarzeń można wnioskować, że "ukaranie" dziennikarzy było wymuszone przez falę krytyki, która spłynęła zarówno na nich, jak i na stację, a zawieszenie w prawach do wykonywania swoich obowiązków miało zamknąć usta komentującym.
Kilka tygodni od żenującego popisu Styczyńskiego i Ołtarzewskiego telefon biura prasowego TVP nie odpowiadał, a jeśli już udało się nawiązać rozmowę, odmawiano komentarza w sprawie zawieszonych pracowników.
Samuel Pereira, szef TVP INFO poinformował, że obaj panowie wracają do pracy i od poniedziałku zaczną pracę jako redaktorzy tej stacji.
Po okresie zawieszenia z nimi współpracy przez TVP za zdarzenie, do jakiego doszło na lipcowej demonstracji przed sejmem, panowie wyrazili pełną skruchę i są gotowi do pracy.
Ciekawe jaki format poprowadzą teraz "aniołki Kurskiego". Tęskniliście?