Minęło 10 lat odkąd Dominika Figurska i jej mąż Michał Chorosiński przeżyli kryzys tak poważny, że całe ich małżeństwo stanęło pod znakiem zapytania. Dominika wyprowadziła się wówczas z domu i zamieszkała z kochankiem, jednak po pewnym czasie postanowiła wrócić do męża. Potem znów poczuła się źle w małżeństwie i uciekła do "przyjaciela", ale ponownie wróciła. Następnie wyjechała z mężem na wakacje, jednak po powrocie doszła do wniosku, że jednak woli kochanka... W międzyczasie zaszła w ciążę.
Na szczęście Michał nie robił problemów i uznał dziecko. Od tamtej pory oboje pilnują, by Polacy żyli w moralnej czystości, nie uprawiali pozamałżeńskiego seksu, nie wierzyli w badania prenatalne i rodzili jak najwięcej dzieci. Sami mają ich pięcioro. Dominika, jak się wydaje, chętnie urodziłaby jeszcze kilkoro, bo uważa czas pomiędzy ciążami za zmarnowany. Zobacz: Dominika Figurska: "Kiedy nie jestem w ciąży, myślę sobie: tracę czas"
Niestety, w wywiadzie dla Dobrego Tygodnia mąż studzi jej zapał.
Dzieci są genialne, to coś wspaniałego, mamy dla kogo żyć. Ale lat nam przybywa, a sił ubywa - przyznaje. Kiedyś pobudki w nocy nie stanowiły problemu, choć dwaj najmłodsi synowie dali nam popalić. Może więc poczekamy już na wnuki**.**
W rozmowie z katolickim tabloidem Michał ujawnia, że przy takiej gromadce trudno wszystkich upilnować i czasem zdarzają się wypadki. Na szczęście, nic poważnego...
Najstarsza córcia jako dziewięciomiesięczny maluszek pociągnęła za kabel czajnika i wrzątek rozlał się jej na nóżki - wspomina z rozczuleniem. Pojawiło się zagrożenie życia, przeszła trzy operacje, miała przeszczepy skóry. Kiedyś biegła i uderzyła się w policzek o kant stołu. Zrobiła się rana, wdało się zakażenie i wylądowała w szpitalu. Dzięki Bogu, bardzo poważne problemy nas omijają. Jako ludzie wierzący zawsze pokładamy zaufanie w Bogu. Kiedy dowiedzieliśmy się, że dziecko może być upośledzone, pewnie z zespołem Downa, podjęliśmy decyzję, że nie usuniemy ciąży. Dziecko jest darem. Zaufaliśmy, że wszystko będzie dobrze. Józio urodził się zdrowy, cudowny brat dla młodszego rodzeństwa. Opiekuje się chłopcami, uczy ich.
O małżeńskim kryzysie sprzed dekady nie pozostało ani śladu. Chorosiński zapewnia, że było to nawet cenne doświadczenie.
To już tyle lat, że nie ma do czego wracać - wyznaje. W ostatecznym rozrachunku to nas umocniło i scementowało. Uświadomiliśmy sobie, że chcemy być razem, że warto zawalczyć.
_
_
