Maja Bohosiewicz wyróżnia się na tle tłumu insta-matek przede wszystkim ilością nagrywanych przez siebie filmików na InstaStory i niezbyt ambitną treścią, którą stara się w nich przekazać. Gdyby złączyć w całość zlepek cytatów z wypowiedzi Mai, powstałaby pewnie piosenka Mariny Łuczenko.
Kilka dni temu konkubent młodszej siostry Soni Bohosiewicz obchodził swoje 34. urodziny. Niestety, w tym dniu zdarzył mu się wypadek na drodze. "Stary dzidziutków" miał stłuczkę. To smutne wydarzenie zmusiło Maję do refleksji, którą oczywiście postanowiła się podzielić ze wszystkimi obserwatorami. Aby przyciągnąć uwagę internautów, o wypadku swojego partnera poinformowała za pomocą uśmiechniętego selfie na parkingu, które opatrzyła podpisem:
Kilka sekund, cudza nieuwaga, deszcz oraz myślenie o niebieskich migdałach mogło zakończyć się tragicznie. Zdaje sobie sprawę, że na drogach są wypadki, ludzie giną, ale ciągle w swojej naiwności myślę, że ja i moja rodzina jesteśmy nieśmiertelni.
Bohosiewicz większość swoich InstaStories do tej pory nagrywała podczas jazdy samochodem. Wrzucała do sieci nowy filmik za każdym razem, kiedy usłyszała w ulubionej rozgłośni Despacito, a biorąc pod uwagę rekordy, które pobił utwór portorykańskiego piosenkarza Luisa Fonsiego - nagrywała naprawdę często.
To co napiszę, będzie świadczyło o moim kretynizmie, ale dajmy ludziom szansę na poprawę. Od dzisiaj już nigdy nie nagram nic podczas jazdy - zreflektowała się Maja.
Cóż, lepiej późno niż za późno. Wierzycie jej?
**Bohosiewicz zachwyca się "Diagnozą": "Widziałam jak giną ludzie!"
**