Andrzej Chyra, podobnie jak Maja Ostaszewska czy jego była dziewczyna, Magdalena Cielecka, ostatnio coraz częściej i głośniej komentuje rzeczywistość polityczną. Oprócz zaangażowania się w Kulturę Niepodległą, aktor postanowił także odnieść się do rzeczywistości politycznej i podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni udzielił wywiadu, który wzbudził spore poruszenie po obydwu stronach barykady.
Chyra stwierdził bowiem, że w trakcie rozmów za granicą wymyślił sobie pewną formę buntu wobec rzeczywistości w Polsce: teraz nie mówi, że "jest Polakiem", a jedynie, że "jest z Polski". Aktor wstydzi się bowiem przyznać do tego, jak wygląda jego ojczyzna: Chyra na Festiwalu w Gdyni: "Myślę, że jestem z Polski. Ja nawet NIE MÓWIĘ, ŻE JESTEM POLAKIEM"
Teraz Chyra udzielił wywiadu portalowi Na Temat, w którym wytłumaczył się ze swoich słów w Gdyni. Chociaż aktor wyjaśnia, że jego słowa wyrwano z kontekstu, właściwie miał na myśli to samo: za granicą coraz bardziej widać polską zaściankowość, na którą Chyra się nie zgadza:
Sporo podróżuję, rozmawiam z ludźmi. Wymyśliłem na potrzebę rozmów z nimi, że jakąś formą wyrażenia mojej niezgody na to co się dzieje w Polsce będzie właśnie mówienie, że jestem z Polski zamiast przyznawanie się do bycia Polakiem. W obecnej sytuacji wolę być Europejczykiem, niż zaściankowym, zakompleksionym Polakiem - powiedział.
Zdaniem artysty wszystkiemu winien jest... Jarosław Kaczyński, który nie podróżuje, nie zna języków i tym samym nie daje dobrego przykładu swoim wyborcom:
(...) To zamknięcie w sobie zwolenników "dobrej zmiany" w dużym stopniu może wynikać z tego, że prezes Kaczyński nie zna języków i nie podróżuje po świecie - wyjaśnia Chyra. (...) Rzeczywiście nie czuję się dziś dumny z tego, że Polacy znów za granicą są postrzegani jako osoby pełne kompleksów, zaściankowe, które nie znają języków w związku z czym nie podróżują i nie znają świata. To sprawia, że zamykamy się w sobie, jesteśmy niechętni lub wręcz wrodzy wobec wszelkiej odmienności. To nie jest powód do dumy.
Chyra uważa także, że przez kilka lat wizerunek Polaków za granicą był w miarę dobry, ale ostatnio zmienił się do tego z czasów PRL, kiedy "leczyliśmy za granicą swoje kompleksy". Winien jest rząd "dobrej zmiany", który na siłę próbuje "rechrystianizować" zachodnią Europę:
Nasi rodacy nie leczyli już na zachodzie swoich kompleksów, nie byliśmy postrzegani jako wrogowie ludzi obcych nam ze względu na obyczaje, kulturę czy religię. Mówiono, że jesteśmy otwarci i przyjaźni - mówi. (...) Przez wieki byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, a dziś rząd "dobrej zmiany" próbuje dokonywać swoistej rechrystianizacji zachodniej Europy. A przecież chrześcijanie powinni przede wszystkim pomagać innym.
**Andrzej Chyra o swoim typie kobiety
**