W czwartym odcinku programu TVN Azja Express, w którym pary celebrytów ścigają się przez Sri Lankę oraz południowe i środkowe Indie, zostało siedem par. W zeszłym tygodniu immunitet i bilet do Indii wygrali Michał Piróg i Piotr Czaykowski. Dodatkową nagrodą okazało się zaproszenie na bal i nauka regionalnego tańca.
Wreszcie zobaczymy, jak Piróg tańczy - zapowiedziała Agnieszka Woźniak-Starak.
Dodała także, że pierwsza para, która dotrze na odcinek kontrolny w centrum stolicy Sri Lanki Colombo we własnoręcznie uszytych tiszertach, nie tylko będzie miała zapewniony nocleg i następnego dnia zawalczy z Michałem i Piotrem o amulet, to jeszcze również pójdzie na bal. Trudno się dziwić, że walka w fabryce bawełny była zacięta. Niestety, Joanna Przetakiewicz po raz kolejny, po wpadce w salonie jubilerskim, zawiodła nadzieje Łukasza. Okazało się że szefowa firmy La Mania nie ma pojęcia o szyciu.
Ja nie umiem szyć. W życiu nie przeszyłam ani jednego ściegu na maszynie - wyznała do kamery.
Ty jesteś dyrektor kreatywną La Manii? - zdziwił się Łukasz Jakóbiak.
To tak jakby oczekiwać, że każdy architekt wnętrz będzie równocześnie stolarzem - wyjaśniła pouczająco Joanna. Projektowanie jest mi bliskie, szycie nie. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
Domyślaliście się, że to dwie zupełnie różne sprawy? W tej sytuacji do maszyny musiał usiąść Łukasz. Największą inwencją wykazały się Marta Wierzbicka i Oliwia Cabaj, które odzyskały humor po trudnym trzecim odcinku. Swoje tiszerty ozdobiły nawet koronkami. Niestety, w parze Antoni Pawlicki i Paweł Ławrynowicz pojawiły się zgrzyty. Antek wielokrotnie namawiał Pawła, by się w końcu rozchmurzył, jednak bezskutecznie. Paweł wprawdzie zwierzył się do kamery, że ma ogromne poczucie humoru i uwielbia żartować, jednak w programie na razie mało kto się tego domyśla. Po opuszczeniu autobusu Ławrynowicz rzucił w Pawlickiego mapą.
To był taki ciężki dzień, upał i w końcu nawet ja nie wytrzymałem - wyznał.
Antoni dreptał za nim, dopytując się przyczynę focha: Co ty się obrażasz jak panienka? Ej, ale możesz mi pokazać na mapie? Ale co ty, stary odwalasz? Ale co ty się obrażasz, dziecko jesteś?
Okazało się, że Piotr obraził się o to, że Antoni zbyt wolno czyta mapę.
Pół godziny w autobusie wgapiasz się w tę mapę i nadal nie wiesz, gdzie mamy iść - skarcił go. Co ja poradzę, że nie umiesz mapy czytać?
My się nie obrażamy na siebie - wyjaśnił Ławrynowicz do kamery. Bywa różnie, jak to faceci, ale w końcu zawsze się dogadujemy. Kłócą to się baby na jarmarku, a my dyskutujemy.
Do centrum Colombo, gdzie znajdował się odcinek kontrolny jako pierwsze dotarły siostry Bijoch wygrywając o sekundy z Przetakiewicz i Jakóbiakiem.
Czyli one będą tańczyły - stwierdził Łukasz. No, to będzie nawet dobrze wyglądało.
Mieszkańcy stolicy Sri Lanki okazali się mniej gościnni niż w innych regjonach. Pawlicki i Ławrynowicz zostali wyproszeni z katolickiego kościoła. Nawet to posłużyło im za pretekst do kłótni.
Ale jak wchodzisz do kościoła to zdejmuj kapelusz - pouczył Antoni Pawła. Jak wchodzisz do buddyjskiej świątyni i zdejmujesz buty, to tak samo w kościele powinieneś zdjąć kapelusz.
Ja nie wchodziłem, ty wchodziłeś - odpowiedział obrażony Ławrynowicz.
W końcu przygarnęli ich buddyjscy mnisi. Tymczasem Łukasz i Joanna promowali się w przydrożnym bistro, wyjaśniając miejscowym, że są gwiazdami z Polski.
Wpiszcie sobie 20 metrów kwadratowych Łukasza - radził nowym znajomym Jakóbiak.
Zaś kiedy okazało się, że ludzie, którzy przyjęli ich na noc, znają go z Internetu, bo syn państwa domu sam jest początkującym youtuberem, mało nie zemdlał ze wzruszenia.
Ja już teraz rozumiem, że tego immunitetu mieliśmy nie dostać - wyznał.
Jak wiadomo, Łukasz zasłynął tym, że oszukał Polaków, zamieszczając w sieci fałszywy od początku do końca filmik ze swojej rzekomej wizyty w programie Ellen DeGeneres.
Ja od dawna marzyłem o tym, żeby Ellen DeGeneres zaprosiła mnie do programu. Przygotowania trwały trzy lata, przez trzy tygodnie budowałem studio, z nadzieją, że zobaczy ten projekt i zaprosi mnie do siebie - wyznał do kamery. Moim zdaniem najsilniejszym narzędziem jest wizualizacja naszych marzeń.
Tymczasem Michał, Piotr i siostry Bijoch szaleli na miejscowej potańcówce.
Ja mogę tańczyć jak jestem w pracy - wyznał Piróg. A tu nie znam kroków, nie wiem, co to za taniec i jeszcze wszyscy mężczyźni elegancko ubrani, a my w krótkich spodenkach, tiszertach, pewnie sobie pomyśleli: o, jakaś drużyna olimpijska, tylko pomylili lokale.
Walka o amulet polegała na ubraniu manekinów o sylwetkach inspirowanych pozostałymi uczestnikami programu, w bieliznę. Największym problemem okazało się dopasowanie rozmiarów.
Pamiętajcie, że dopasowujecie rozmiary nie do manekinów tylko do prawdziwych ludzi - wyjaśniła Szulim.
Przy okazji producenci ujawnili, że Marta Wierzbicka nosi miseczkę 65 F. Całe szczęście, że się w końcu wyjaśniło. Od czasu jej słynnego wywiadu o "wielkich ku*wach" cała Polska się nad tym zastanawiała.
Kolejny etap wyścigu prowadził do poczty głównej w Colombo. Dorota Gardias i Katarzyna Domeracka, siedzące w furgonetce, zareagowały nerwowo, gdy chciały się do nich dosiąść siostry Bijoch. Go, go go! - wrzeszczały na kierowcę, tłukąc pięściami w karoserię.
Nie wiem, kto tam był w tej furgonetce - przyznała Zuzanna. Albo Dorota i Kasia albo Marta i Oliwia.
Zdanie z mnożeniem i potęgowanem na kartce okazało się ponad siły uczestników. Nawet Przetakiewicz, po spędzeniu 10 lat u boku najbogatszego Polaka, który z pewnością potrafił świetnie liczyć, wyleciała z głowy kolejność działań. Poprawne wykonanie obliczeń było konieczne do znalezienia właściwej skrytki pocztowej, w której znajdowały się wskazówki dotyczące dalszej trasy, prowadzącej do Colombo Memorial Hall. W samochodzie prowadzącym na miejsce, Przetakiewicz narzekała na korki, przy okazji olśniewając kierowcę z Colombo swoim światowym życiem.
Ja mieszkam w Londynie - wyjaśniła mu. Ale nawet tam nie ma takich korków.
Z programem pożegnali się sympatyczni górale, Staszek Karpiel-Bułecka i Szymon Chyc-Magdzin.
Żałuję, że nie przeszliśmy dalej, ale najważniejsze, że mogliśmy pokazać ludziom, jacy jesteśmy na co dzień - wyznał na zakończenie Staszek. Dużo my się dowiedzieli o sobie, w takich sytuacjach, w których by my nigdy nie byli. Trzymamy kciuki za wszystkich równo, niech się wam darzy.
Jednak jeszcze nie czas, by całkiem pożegnać się z góralami. Producenci figlarnie postawili na otwarte zakończenie.
**Jemioł o "Azja Express": "My, ludzie mody, jesteśmy przyzwyczajeni do innych realiów"
**