Kolejny odcinek Kuchennych Rewolucji zaprowadził restauratorkę do Tarnowa. Na historycznym placu, w budynku dawnej miejskiej łaźni Krzysztof i Anna postanowili otworzyć rodzinną restaurację. Pomysł na spróbowanie swoich sił w gastronomii zrodził się podczas z jednej z kulinarnych wycieczek po Tarnowie. Ania przyznaje, że w przeszłości z mężem głównie stołowali się na mieście. Po kilku wizytach w tarnowskich knajpach po prostu nie mieli gdzie zjeść, gdyż serwowano tam albo niesmaczne, albo nazbyt popularne dania. Wtedy postanowili, że stworzą miejsce dla poszukiwaczy smaków, czyli takich ludzi jak oni. Do rodzinnego biznesu ochoczo dołączyła mama Krzyśka, która pełni rolę szefa kuchni:
Wiele osób z rodziny mówi, że mama zna się na tym gotowaniu - mówił do kamery. Mama była gwarancją, że jedzenie będzie domowe.
Etymologia nazwy "1,2,3" dotąd nieodgadnionej przez mieszkańców Tarnowa, jest dość nietypowa. Wzięła się od trzech kart dań, 1 - od karty śniadaniowej, 2- karty lunchowej i 3 - karty w której jest "jeszcze coś innego". Niestety, małżeństwo nie przewidziało, że lokal, który znajduje się na pierwszym piętrze w obskurnym budynku nie przyciągnie wielu gości "z ulicy". Kelnerki zwierzyły się, że choć "nawet Amerykanie" zaglądają czasem na tarnowski rynek, do knajpy po południu wchodzą dwie, czasem trzy osoby.
Nadszedł czas na wizytę Magdy Gessler, która na samym początku skrytykowała "oryginalną" kartę napojów, naklejoną na pustej butelce wina:
A ta pusta butelka oznacza, że tu już dawno będzie pusto? - zapytała Gessler rzucając butelkę na stół.
Z kartą dań nie było lepiej. Wydrukowane propozycje potraw na drewnianej desce do krojenia również nie znalazły uznania.
Czyli kurczak górą, bo tani. Co ja mam z tym zrobić? Co się je w Tarnowie? - pytała.
Kelnerka odpowiedziała, że najczęściej wybieranymi daniami są... "schabowy, placek po węgiersku i kotlet drobiowy". Restauratorkę oburzyła ta odpowiedź: To się je w całej Polsce, a ja pytam o Tarnów, który jest specyficznym miastem o konkretnej historii... Gdzie jest ta historia? Na tej desce do krojenia cebuli?
Do akcji postanowił włączyć się właściciel restauracji, aby spróbować uratować sytuację i zachęcić Magdę, by chociaż spróbowała coś zamówić.
Tatar ze śledzia, befsztyk tatarski, kartacze z wieprzowym mięsem, barszcz, rosół z wiejskiej kaczki, placek węgierski i piwo z pianką - zamówiła Gessler i od razu przeszła do konsumpcji piwa, które bardzo jej smakowało.
Śledź niestety z tych gorszych, bez śledziowej tożsamości. Takich śledzi używa się w kiepskich restauracjach - skomentowała pierwsze danie.
Na drugie musiała czekać bardzo długo. Po wypiciu połowy piwa krzyczała na całą knajpę: Raz, dwa, trzy! Zjadłam jedno danie i mam już tylko pół piwa! A może to jest jedna godzina, druga godzina?
Jeżeli się idzie do restauracji to czas oczekiwania na jedzenie nie stanowi trudności - odpowiedziała szefowa kuchni.
Na każdą przystawkę personel restauracji potrzebował minimum 40 minut.
Strasznie dużo tu się traci czasu na żadne jedzenie - podsumowała Gessler.
Właścicielka motywowała pracowników na kuchni. Kiedy pospiesznie kucharki tarły ziemniaki na placek po węgiersku i okraszały kartacze krzyczała: I tak powie, że niedobre.
Niewiele się pomyliła. Placek spalił się i przywarł do patelni. W międzyczasie na stół został podany kartacz, który został natychmiast zwrócony do serwetki.
Trociny z wieprzowiny w bardzo grubym cieście kartoflanym, to jest niejadalne, tego nie można przełknąć. Tak naprawdę nie ma na co gości zapraszać. Tego nie można przełknąć - grzmiała pospiesznie wstając od stołu.
Właściciel prosił gwiazdę TVN-u, żeby została jeszcze chwilę i dała szansę plackowi. Niestety bez skutku. Liczyłam do 100, aż coś mi podacie - powiedziała i wyszła.
Drugi dzień rozpoczął się od krótkiej lekcji historii. Celebrytka pouczyła włascicieli restauracji, że nie oddają miejscu, w którym prowadzą interes należytego szacunku. Plac, z którego wywieziono pierwszych Żydów do Auschwitz okleili ogromnymi banerami "z dwumetrowym sznyclem", ale to był dopiero wierzchołek góry lodowej. Za "zasłoną" kryła się druga sala, w której "odbywały się dancingi". Na ścianie wisiał plakat przedstawiający wyginającego się mężczyznę z napisem "Saturday Night Fever".
A tu jest rura? - pytała właściciela. Kiedy odpowiedział twierdząco poprosiła o wyciągnięcie rury, włączenie muzyki i krótki pokaz pole dance. Krzysiek próbował dociekać dlaczego ma tańczyć na rurze, ale zanim zadał pytanie Gessler już miała gotową ripostę:
Bo zrobiliście z tego miejsca cyrk - odpowiedziała beztrosko.
Nadszedł czas na wizytę w kuchni. Niestety, wszystko było brudne. Począwszy od pojemników z przyprawami, przez sprzęt, patelnie, po okna i ściany. Druga część degustacji była zdecydowanie lepsza. W rosole czuć było kaczkę, a sam placek był idealny. Specjalnie dla Magdy zostały przygotowane pierogi staropolskie z kaszą i wędliną, które również jej zasmakowały.
To co wydarzyło się na tej rurze to było upokorzenie moich dzieci. To było po prostu wstrętne - mówiła do kamery matka właściciela. Syn próbował ją uspokoić: Ja nie czuję się upokorzony, to było pokazanie, że my nie uszanowaliśmy tego miejsca.
Nie? - dziwiła się matka. To ja czuję się upokorzona za ciebie.
Rewolucja zaczęła się od zdejmowania kilkudziesięciu metrów kwadratowych bannerów, które zasłaniały prawie cały zabytkowy budynek.
Nazwa jest bardzo prosta i wszystkim będzie się kojarzyć z tym co tu wcześniej było. Nowa nazwa to Stara Łaźnia. Wnętrze będzie nawiązywało do kultury żydowskiej i czterdziestu synagog, które były w okolicy. Kuchnia również będzie żydowska - zapowiedziała Gessler.
Cała załoga przystąpiła do przygotowywania kolacji. Czwartego dnia wystrój przypominał już żydowską restaurację, która dzięki starym fotografiom na ścianie czciła historię miejsca, w którym się znajdowała. Finałowa kolacja przebiegała bez komplikacji.
Po czterech tygodniach od rewolucji przyszedł czas na wielki test. Okazało się, że zamiast dancingów i tańca na rurze, jest teraz muzyka na żywo i szwedzki stół, z którego goście mogą korzystać do woli.
Zdajecie egzamin na piątkę. Aż mam ciarki ze wzruszenia - skwitowała Gessler, uznając rewolucję za udaną.
**Gessler o swoich nadprzyrodzonych zdolnościach
**
mutex/ocfipreoqyfb/mutex