Marta Manowska rozgłos zdobyła dzięki prowadzeniu programu Rolnik szuka żony. Korzystając z popularności "misyjnego" show TVP postanowiła poszukać dodatkowego źródła dochodów i napisała książkę opowiadającą o losach uczestników po zakończeniu programu.
Oficjalnym powodem powstania dzieła jest jednak przyjaźń z uczestnikami oraz ogrom emocji towarzyszący ich historiom, którymi Manowska postanowiła podzielić się z czytelnikami. Ciężko jednak stwierdzić, czy osoby, które ze szczerą pasją oglądają program "Rolnik szuka żony" są zainteresowane dalszymi losami swoich ulubionych bohaterów i czy to stanowi odpowiedni powód do wydania książki. Biorąc pod uwagę odpowiedzi respondentów, z których wynika, że ponad 63 procent z nich w 2016 roku nie przeczytało ani jednej książki, śmiemy powątpiewać.
Jednak to nie niechęć do czytania stanowiła główny problem Manowskiej, a jak zdradziła znajoma dziennikarki - niechęć rolniczki Ani do wzięcia udziału w procesie powstawaniu książki. Obecność Anny byłaby szczególna, ponieważ była ona pierwszą kobietą w programie, która szukała partnera na wizji.
Rolniczka Anna skomentowała sprawę krótko:
Ja już pokazałam moje życie w programie 'Rolnik szuka żony'. Pokazałam naprawdę wiele, może nawet za dużo - wyznała w rozmowie z Na Żywo. Straciłam prywatność, a nawet poczucie bezpieczeństwa. To był wynik mojej świadomej decyzji, bo nikt mnie nie zmuszał do występowania w show, ale poniosłam tego konsekwencje.
Biorąc pod uwagę, że idealny partner, który oświadczył jej się na wizji, zapożyczył się na pierścionek zaręczynowy i był żonaty, nie sposób jej się dziwić. My też chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć.
**Manowska: "Żyję życiem naszych bohaterów"
**