Kariera Natalii Siwiec rozpoczęła się w 2012 roku podczas meczu otwarcia Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Przygotowana przez ambitnego partnera, Mariusza Raduszewskiego, siedziała wymalowana na trybunie Stadionu Narodowego i czekała aż operator kamery zwróci na nią uwagę.
Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Natalia rzeczywiście rzuciła się w oczy, zwłaszcza jej ogromne, zrobione jeszcze w Brazylii, piersi. Oczywiście, zapłacił za nie Mariusz.
Z czasem celebrytka doszła do wniosku, że zbyt duża ilość silikonu nie bardzo harmonizuje z wizerunkiem poważnej aktorki, do której lada chwila może zadzwonić nieżyjący od 18 lat Stanley Kubrick.
Poddała się operacji wymiany wkładek na mniejsze i na jakiś czas był spokój. Ostatnio jednak znów spojrzała na siebie krytycznym okiem i uznała, że jest jeszcze dużo do zrobienia.
Mam wiele wad, które chciałabym usunąć, ale boję się - narzeka w Super Expressie. Mam ogromny nos i chciałabym zrobić sobie operację. To już ingerencja w twarz. To nie są usta, które można rozpuścić, to już poważna operacja. Z moimi ustami jest tak, że już nie muszę ich powiększać. To się wchłania, ale nie wiem, dlaczego moje nie maleją. Najprawdopodobniej zrobiły mi się takie zrosty w środku, które sprawiają, że te usta cały czas wyglądają tak samo.
Na domiar złego celebrytka nie jest zadowolona ze swojego ciała po ciąży. W każdym wywiadzie zapewnia, że nie korzystała z usług surogatki. Teraz brzmi to tak, jakby żałowała.