Od kilkunastu dni młodzi lekarze w Polsce walczą o zainteresowanie rządzących, w których rękach jest przyszłość polskiej służby zdrowia. Absolwenci medycyny, którzy trafiają do polskich szpitali, zarabiają bardzo często pieniądze, którymi nie są w stanie utrzymać samych siebie, a co dopiero swoich rodzin. Skutkiem jest branie po kilka dyżurów z rzędu, bez snu i jakiegokolwiek życia prywatnego.
W protest lekarzy-rezydentów zaangażowała się już grupa celebrytów. Politycy również zabierają głos, jednak - co jest charakterystyczne dla aktualnie rządzących - niekoniecznie słuchają głosu protestujących:Posłanka PiS o emigracji strajkujących młodych lekarzy: "NIECH JADĄ!" "Buta, arogancja, ROZPASANE CHAMSTWO"
Swoje zdanie na ten temat wyraził w programie TVN-u również Robert Biedroń. Prezydent Słupska skarżył się, że choć ma do zaoferowania całkiem przyzwoite warunki pracy, nie może znaleźć pediatry do miejskiego szpitala:
Oferuję 12 tysięcy złotych i mieszkanie i nie mogę znaleźć tego pediatry - powiedział. Nie dlatego, że ta pensja jest za niska, ale dlatego, że po prostu takich pediatrów w Polsce jest bardzo mało. Ci, którzy chcą godnie zarabiać, wyjeżdżają już na początku swojej kariery po prostu za granicę, nie oczekując tak naprawdę oferty w Polsce. Jeśli pozwolimy na to, żeby lekarze tak mało zarabiali, to oni nam wszyscy wyjadą.
Biedroń zaznaczył też, że winą należy obarczyć również poprzedników PiS-u:
To nie jest tylko zaniedbanie PiS. To jest zaniedbanie wszystkich poprzednich ekip - stwierdził polityk. Życzymy sobie na co dzień tego zdrowia, ale jak przychodzi co do czego i trzeba zadbać o służbę zdrowia, to wtedy pomocy ze strony rządzących brakuje.
**_
_**
**Biedroń o związku: "Jak się nie widzimy miesiąc, to króliczki Duracella odpadają przy nas"
**