Tegoroczny festiwal w Opolu, który w założeniu powinien jednoczyć fanów polskich melodii, podzielił nie tylko ich, ale i samych artystów. Zamieszanie związane z Jackiem Kurskim, Kayah i Marylą Rodowicz zaowocowało niechęcią części świata artystycznego do brania udziału w imprezie.
I choć Jackowi Kurskiemu ostatecznie udało się "reanimować" Opole 2017, w środowisku mówi się o "czarnej liście" prezesa, która nadal pozostaje aktualna. Do tych spekulacji w paru ostatnich wywiadach odniósł się Andrzej Piaseczny, który z TVP związany jest od lat:
Ja naprawdę bardzo długo nie chciałem zajmować stanowiska w sprawie mojego wycofania się jubileuszu - zaczął. Przepraszam, jeżeli to powtarzam, ale brutalna prawda jest taka, że każdy prezes ma swoją czarną listę - ci w przeszłości także je mieli. Ale nie jestem takim bojownikiem, który okopuje się w lesie i będzie wyciągał z biurka każdego prezesa listę, chociaż być może przyzwoitość nakazuje coś innego. Mówię o tym głośno, ale przede wszystkim głośno we własnej rozterce - mówi Piasek.
Mimo to, że on czasem nią wymachuje i to go różni od poprzednich prezesów TVP, to te nazwiska są raz przez niego wypowiadane, innym razem nie. Gdzie leży błąd w całej tej sytuacji? Jeśli reżyser koncertu czy programu mówi: ta osoba mi nie pasuje, nawet ze względów światopoglądowych, to wszystko jest ok. Jeśli szef czy dyrektor mówi nie, bo nie wolno, to nie jest ok - dodał.
Po tych słowach Piasek chyba może być spokojny o swoją posadę jurora w The Voice of Poland.
_
_
**Piasek radzi młodym artystom: "Trzeba mieć charakter"
**