Do dramatycznego zdarzenia doszło na warszawskim Placu Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki. Jak informuje policja, tuż przed godziną 17 mężczyzna oblał się nieznaną substancją, a następnie podpalił się. Na miejsce niezwłocznie przybyli funkcjonariusze policji, karetka pogotowia oraz straż pożarna, która próbowała ugasić mężczyznę.
Do tej pory nie wiadomo jednak, jakie były przyczyny postępowania poszkodowanego. Jak donosi Fakt, obok miejsca tragedii rozrzucone były ulotki. Mężczyznę przewieziono do jednego z warszawskich szpitali. O jego życie walczą ratownicy.
Pogotowie udziela mu pomocy i ustala, co było przyczyną podpalenia. Na razie mężczyzna żyje - powiedział Robert Koniuszy z KRP z rozmowie z Gazeta.pl o potwierdza, że policja zajęła się sprawą.
Zdarzenie jest już szeroko komentowane m.in. na Twitterze. Internauci zastanawiają się, co było przyczyną samopodpalenia, niektórzy z nich twierdzą, że tragedia nosiła znamioma "manifestu politycznego". Jak donosi Gazeta Wyborcza, obok miejsca, w którym mężczyzna się podpalił, leżał megafon, butelka po łatwopalnym płynie i ulotki. Reporter gazety podejrzewa, że samopodpalenie to "manifest przeciwko PiS". Na jednej z ulotek miało być napisane: "(...) Chciałbym, aby prezes PiS i PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża, i że mają moją krew na swoich rękach". Mężczyzna miał też zostawić list pożegnalny.
**Łukaszewicz: TVP powinna sfinansować grób "40-latka"
**