Radosław Majdan i Małgorzata Rozenek-Majdan z okazji tegorocznego Halloween postanowili przebrać się za tatuaż Radka, przedstawiający starego Indianina. Pewnie uznali, że wyjdzie zabawnie, a przy okazji pokażą, że mają dystans do siebie. Zwłaszcza Małgonia, bo nie jest przecież tajemnicą, że stary Indianin przykrywa wizerunek Dody, który Radek sprawił sobie jeszcze kiedy się kochali, a po rozstaniu nerwowo przerabiał, wymyślając do tego głębszą ideologię.
Osiem lat temu, po wizycie w salonie tatuażu, Radek zapewniał, że bardzo interesuje się historią Indian, których uważa za "pierwszych hipisów" i ma wielki szacunek dla ich kultury. Mimo to nie zwrócił żonie uwagi na to, że przebrała się nie tyle za Indiankę, co raczej za tandetną wersję "seksownej Pocahontas", która w sklepie powinna znaleźć się między strojem "seksownej pielęgniarki", a "seksownej pokojówki".
No ale znając Małgosię, rozumiemy, że ominięcie okazji do prezentacji okazałego biustu oraz nóg, nie byłoby w jej stylu... Niestety, nie wszyscy odnieśli się ze zrozumieniem do jej pragnienia pochwalenia się swoimi atutami. Pod zdjęciem Majdanów na Instagramie rozgorzała dyskusja na temat poprawności politycznej stroju Rozenek, a raczej jej braku.
Nie brakowało opinii, że przebranie jest rasistowskie i obraża Indian, których Radek podobno tak szanuje.
Śmianie się z innych kultur oraz przedstawianie ich w sposób bardzo seksowny jest symbolem głupoty i totalnej niewiedzy. Wstydźcie się! - napisał jeden z komentujących, zaś inny dodał, że "kultura nie jest przebraniem".
Małgorzata dała się już poznać jako osoba, która kiepsko znosi, gdy ktoś krytykuje jej wizję artystyczną. Przez kilka tygodni kłóciła się z Manuelą Gretkowską o ociekającą złotem "dubajską" sesję z Radosławem dla Vivy.
Przypomnijmy: Rozenek odpowiada Gretkowskiej po odpowiedzi na swoją odpowiedź: "Gdybym miała kierpce, byłoby to tak samo złe?"
Tym razem też się obraziła i nerwowo zaczęła rozpytywać, czy jej krytycy nie mają większych problemów oraz doradzać, by przebrali się za nieseksowną dynię. Po namyśle próbowała ratować sytuację, twierdząc, że kostium, ściskający piersi i odsłaniający uda "może być uszanowaniem kultury".
Niestety, tym jeszcze pogorszyła sytuację. Komentujący podkreślali, że seksualizację Indianek ciężko uznać za komplement pod ich adresem, a jeśli Rozenek chciała uszanować kulturę to mogła oszczędzić sobie pokazywania nóg oraz dekoltu.
Nie chodzi o to, że prawdziwa Indianka nie ma biustu - zauważyła rozsądnie jedna z dyskutantek. Ten strój jest niesmaczny.