Sytuacja w Programie Trzecim Polskiego Radia chyba jeszcze nigdy nie była tak zła, jak obecnie. Odkąd media publiczne przeszły pod zarząd "dobrej zmiany", z Trójki odeszło (lub zostało zwolnionych) kilkudziesięciu wartościowych pracowników, na czele z największymi nazwiskami stacji. Kilka dni temu ultimatum dostali Robert Kantereit i Artur Andrus, którzy mieli wybrać: albo pracują w TVN 24, albo zostają w Trójce. Dziennikarze zgodni wybrali to pierwsze.
Ci, którzy zostali w stacji, nie chcą lub nie mogą w otwarty sposób komentować sytuacji, więc od czwartku na antenie padają smutne aluzje, w których przodują Wojciech Mann i Piotr Bukartyk: Mann skrytykował na antenie sprawę Andrusa i Kantereita: "ZOSTALI ZMUSZENI do odejścia z Trójki"
Na nieco więcej szczerości odważył się Michał Olszański, w Trojce zajmujący się między innymi sportem. Być może pozwolił sobie na taki komentarz, bo pracuje też w Telewizji Polskiej i chyba stamtąd raczej go nie zwolnią.
Akurat jestem jednym z tzw. rezerwowych, jeśli chodzi o popołudniowe "Zapraszamy do Trójki" - komentuje dla Gazety Wyborczej. Prowadziłem tę audycję wielokrotnie, kiedy chłopcy byli na urlopach. Oczekuję jakiejś rozmowy w tej sprawie. Wiem, że Krystian Hanke jest bardzo rozbity i na razie konsekwentnie odmawia prowadzenia popołudniówki.
Olszański powiedział, że póki co braki antenowe lata się Kubą Strzyczkowskim, ale nie wiadomo, co będzie dalej.
W czwartek zastępstwo miał Kuba Strzyczkowski, w piątek, wiadomo, też Kuba. Co do poniedziałku, jeszcze nie wiadomo - dodał. Ta nasza stara grupa w Trójce jest coraz mniejsza. Mamy wrażenie, że Trójka traci swój charakter.
O ile już nie straciła.