Choć kolejne oskarżenia o gwałt i molestowanie docierające z Hollywood przestają szokować, nadal zaskakuje ogrom skali, na jaką wyrósł seks skandal po drugiej stronie oceanu. Nie brakuje głosów krytyki wobec aktorek, które przed ujawnieniem afery z Weinsteinem milczały w prawie nadużyć. Gdy temat napastowanych seksualnie kobiet w Hollywood połączył się z oskarżeniami o pedofilię wobec Kevina Spacey'a, obserwatorzy amerykańskiego show biznesu zgodnie przyznali, że od bardzo dawna w świecie gwiazd nie widziano skandalu o takim wymiarze.
Na fali traumatycznych wyznań kobiet, swoim doświadczeniem w mediach społecznościowych podzieliła się Kristina Cohen. Twierdzi, że zgwałcił ją Ed Westwick.
Wszystko wydarzyło się pod okiem pewnego producenta, z którym Cohen wówczas się spotykała.
(...)Ed nalegał, żebyśmy zostali na kolację. Powiedziałam, że jestem zmęczona i chcę już iść, próbowałam jednocześnie wyjść z domu. Ed powiedział, żeby się zdrzemnęła w sypialni dla gości. Producent stwierdził, że zostaniemy 20 minut, żeby wszystko załagodzić, a potem pojedziemy.
Dalej młoda aktorka napisała:
Obudziłam się, gdy Ed leżał na mnie, z palcami w moim ciele. Powiedziałam mu, żeby przestał, ale on był silny. Walczyłam z nim tak mocno, jak mogłam, ale on chwycił moją twarz, zaczął mną potrząsać i mówić, że chce mnie pieprzyć. Byłam sparaliżowana, przerażona. Nie mogłam mówić. Nie mogłam się poruszać. Położył mnie i zgwałcił.
Tajemniczy producent o zajście oskarżył aktorkę. Kristina wspomina, jak powiedział jej, że to ona była winna, bo brała w tym udział. Zagroził też że jeśli powie o gwałcie komukolwiek, Ed ją zniszczy, a ona będzie mogła zapomnieć o karierze.
Do zdarzenia miało dojść trzy lata temu w apartamencie gwiazdora.
**Starmach promuje siódmą(!) książkę: "Ułatwię życie mamom albo tatom"
**