Anna Korcz dała się poznać już jako konfliktowa sąsiadka, która wylewa olej ze swojego balkonu do ogródka mieszczącej się piętro niżej restauracji, odstrasza gości krzycząc do nich z balkonu, że kucharze knajpy trują ludzi i prosi o wyrzucanie niedopałków swoich gości wprost na teren restauracji. Teraz zaliczyła kolejną wpadkę. Otwarcie przyznała, że jest fanką naturalnych futer.
Aktorka była gościem najnowszego pokazu kolekcji Doroty Goldpoint. Projektantka pomimo coraz większej świadomości konsumentów i tak zdecydowała się wprowadzić do swojej kolekcji kreacje z prawdziwych futer i naturalnej, zwierzęcej skóry.
Korcz przyznała, że choć kocha zwierzęta, nie wyobraża sobie noszenia futer ekologicznych wykonanych ze sztucznego tworzywa, ponieważ te nie są "tak miłe w dotyku":
Nie chciałabym się też narazić, ale ja kocham futra. Jestem przeciwna zabijaniu zwierząt. I teraz pytanie, jak to pogodzić? No niby są ekologiczne, ale one nie sa tak piękne i miękkie jak te prawdziwe - mówiła.
Aktorka w trakcie rozmowy postarała się również znaleźć wyjście z "patowej" sytuacji. Jako rozwiązanie problemu podała... odstrzał zwierząt, choć jak sama przyznała "nie ma pojęcia jak wprowadzić to w życie":
Myślę, że wyjściem z sytuacji byłby odstrzał zwierząt, który jest niezbędny w przyrodzie i robienie futer z tych zwierząt. Jak to jest możliwe i jak można by to wprowadzić w życie, nie mam pojęcia.
Może powinna porozmawiać z Joanną Krupą?
**Trojanowska: "Jeśli mam ramoneskę i torebkę ze skóry, to mogę mieć jedno futro"
**