Kilka miesięcy temu z niewiadomych przyczyn naparstek popularności zdobyła instagramowa "piękność" - Anella. "Modelka" sama siebie określa mianem polskiej "żywej Barbie", choć na pierwszy rzut oka, poza blond włosami, trudno dostrzec podobieństwo. Po głębszej analizie wyglądu Anelli, wciąż nie możemy zrozumieć skąd wzięło się porównanie do najbardziej popularnej lalki na świecie. Pierwsze skojarzenie, które nasuwa się po przejrzeniu jej mediów społecznościowych, to raczej "siostra Rafalali" lub "Kobieta Kot", ale są to tylko subiektywne odczucia.
Kobieta, która interesuje się przede wszystkim medycyną estetyczną, zabiegami kosmetycznymi i drogimi zakupami, niejednokrotnie zaskakiwała swoich fanów, przygotowując moc atrakcji dla obserwujących jej profil. Ostatnio relacjonowała na przykład unboxing Iphone'a X lub dywagowała na temat odgrzewanej pizzy. Tym razem Anella postanowiła opowiedzieć o skandalicznym zachowaniu właścicielki jednego z salonów piękności. Z relacji "żywej Barbie" i jej przyjaciela wynika, że zostali wyrzuceni siłą z lokalu i że zamierzają się domagać zwrotu poniesionych kosztów:
Cześć fani, właśnie tak jak wczoraj Anella zapowiedziała, idziemy do salonu zrobić tam zadymę o zwrot pieniędzy. Okazało się, że właścicielka no powiedzmy, wyprosiła nas z salonu, no wywaliła mnie... - relacjonował chłopak "polskiej Barbie"
Używając przemocy - wtrąciła Anella.
Jak się okazało, tragizowanie zoperowanej kobiety było trochę na wyrost. Chyba, że chodziło jej o przemoc słowną. Siedzący obok chłopak postanowił od razu zeznania sprostować:
No przemocy nie, nie przesadzajmy, ale drzwi otworzyła i powiedziała, że mamy znikać. W dodatku jeszcze okazało się, że ten salon rozmowy nagrywa i ponoć groziłem i jestem niebezpieczny - kontynuował opowieść chłopak, po czym pałeczkę przejęła siedząca obok niego w aucie Anella: Co jest nieprawdą, haaaa! Oczywiście, żeby walczyć o swoje, wezwaliśmy policję i czekamy na ich przyjazd. Zobaczymy co będzie się działo, kto dostanie po pupie. Sprawiedliwości musi stać się zadość.
Kobieta w oczekiwaniu na patrol policji nie zamierzała marnować cennego czasu na bezczynne siedzenie w aucie. Wykorzystując dobre światło, postanowiła zareklamować fryzjera, który dzień wcześniej pofarbował jej odrosty.
Zaraz po przyjeździe policyjnego radiowozu, Anella nagrała InstaStory, w którym zapowiedziała, że "idą walczyć o swoje". Niestety, finał tej sytuacji zdaje się być niekorzystny dla "modelki", ponieważ pominęła zakończenie historii i jak gdyby nigdy nic wróciła do relacjonowania procesu twórczego na jej sztucznych paznokciach.
Jak myślicie, co się stało?