Zarabianie na macierzyństwie jest raczej świeżym pomysłem na biznes. Za jego prekursorkę niewątpliwie należy uznać Annę Muchę, która po urodzeniu starszej córki, niby zwierzała się na swoim blogu z zachwytu, jakie wzbudził w niej dziecięcy kocyk lub książeczka, a w rzeczywistości reklamowała te przedmioty i brała za to pieniądze.
Od tamtej pory zarabianie na tym, że się właśnie urodziło dziecko, staje się coraz bardziej popularne. Z tego trendu postanowiła skorzystać Natalia Siwiec, która, jak wiadomo, nie lubi się przepracowywać. Zapobiegliwie pierwsze kontrakty z producentami akcesoriów dziecięcych podpisała na długo przed porodem. Jeszcze przed narodzinami Mii plotkowano, że Natalia ma szanse pod względem zarabiania na dziecku przebić Annę Lewandowską.
I rzeczywiście tak się stało. Natalia niby dzieli się ze czytelnikami swoją radością z macierzyństwa, a w gruncie rzeczy każdy jej wpis i zamieszczone zdjęcie ma za zadanie wypromować wózek, ubranko czy kocyk.
Natalia, gdy jeszcze była w ciąży, podpisała kilka intratnych kontraktów. Za reklamowanie akcesoriów dla dzieci dostaje duże pieniądze - potwierdza w tygodniku Gwiazdy znajomy modelki. Tylko jeden wpis na stronie internetowej, który zachwala dziecięce marki, wart jest od 10 do 15 tysięcy złotych. Podobnie jest w mebelkami i ubrankami dla maluchów. Natalia wrzuca ich zdjęcia do sieci i na tym zarabia.
_
_
_
_