Dodzie bardzo zależało na tym, by zagrać "kobietę mafii" w nowym filmie z serii Pitbull. Tak bardzo, że nawiązała romans z producentem współpracującym od lat z Patrykiem Vegą, Emilem S. i namówiła go na wprowadzenie zmian w scenariuszu tak, by stała się ona jego główną bohaterką. Skończyło się na tym, że Vega nie poznał własnego filmu. Szybko podjął decyzję, że nie chce robić Pitbulla z Dorotą w roli głównej. Jego opinię podzielili wszyscy jego ulubieni aktorzy.
Doda i Emil S. zostali na lodzie, jednak dzięki obrotnemu producentowi, który zdążył już obiecać ukochanej, że zrealizuje dla niej wymarzony film, udało się dogadać z Władysławem Pasikowskim. On z kolei namówił Marcina Dorocińskiego na powrót w roli Despera.
Despero, jak wiadomo, ma słabość do niebezpiecznych kobiet. Tym razem zakocha się w bohaterce granej przez Dodę. Podobno jednak obędzie się bez łóżkowych scen, bo Doda stwierdziła, że jest na to zbyt pruderyjna: Doda zapowiada: "W "Pitbullu" nie będzie żadnych scen erotycznych! Jestem wstydliwa"
Ale i tak ma na planie sporo roboty i podobni skarży się, że już nie wytrzymuje kondycyjnie. Podobno do niedawna myślała, że film fabularny to taki trochę dłuższy teledysk i wymaga tylko ciut więcej roboty, ale gorzko się rozczarowała.
Ostatnio ciągle powtarza, że gdy wraca po zdjęciach do domu, jest wykończona jak nigdy. Zastanawia się, jak aktorzy mogą pracować nawet po 14 godzin dziennie. A przecież film to nie tylko plan, wcześniej trzeba jeszcze poświęcić kilka godzin na naukę tekstu! To dla niej ogromne wyzwanie - ujawnia w Fakcie osoba z produkcji filmu. Doda stwierdziła, że po takim zawodowym maratonie zasłużyła na długi urlop. Zrezygnowała nawet z występu na Sylwestra, żeby tylko wyjechać w jakieś ciepłe miejsce.
Ciekawe, czy zabierze ze sobą Emila S.? Pewnie przyda się jej ktoś do noszenia bagażu...