Pod koniec maja media obiegła niespodziewana wiadomość o śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Muzyk, wokalista i kompozytor zmarł w wieku 67 lat w wyniku komplikacji po operacji wszczepienia bajpasów. Lekarze stwierdzili u niego śmierć mózgu, a rodzina zadecydowała o odłączeniu go od respiratora. Pół roku po śmierci muzyka córka Wodeckiego zdecydowała się opowiedzieć o nim w wywiadzie dla Newsweeka.
Katarzyna Wodecka-Stubbs wspomina, że bycie dzieckiem sławnego muzyka nie było łatwe. Zbigniew, który został ojcem w wieku 21 lat, nie zamierzał rezygnować z rozpoczynającej się dopiero kariery. Na pierwszym miejscu stawiał muzykę i rzadko bywał w domu. Cierpiały przez to jego relacje z dziećmi i żoną, która musiała wszystkim zajmować się sama. Katarzyna wspomina, że tęskniła za ojcem tak bardzo, że gdy wracał z tras koncertowych, budziła się w nocy, żeby się z nim przywitać.
Kiedy przyjeżdżał w nocy, siostra, brat i ja wychodziliśmy z łóżek, stawaliśmy w szeregu w piżamkach i witaliśmy tatę - mówi.
Wodecka-Stubbs przyznaje, że ojciec miał trudny charakter, często był rozdrażniony i wybuchowy. Swoją nieobecność starał się jednak wynagradzać dzieciom obdarowując je prezentami lub zabierając na spacery. Spędzanie rodzinnych chwil zawsze wiązało się jednak z natarczywym zainteresowaniem ze strony jego fanów.
Chodzenie z nim po mieście nie było przyjemne. Czuliśmy się jak kaczuszki, które idą za przywódcą stada, kaczorem, który rozdawał autografy. Nie wiadomo było, czy nas nie zgubi na tym spacerze - wspomina Katarzyna.
Z wiekiem relacja Zbigniewa z córką zyskała bardziej koleżeński wymiar.
To z nim spróbowałam pierwszych papierosów - zdradza Wodecka.
Kobieta przyznaje, że z czasem jej ojciec zrozumiał, jak ważna jest rodzina i nieco zmienił priorytety. Postanowił na przykład, że święta zawsze będzie spędzać z najbliższymi, a na co dzień także poświęcał im więcej czasu. Ponoć oszalał na punkcie wnuków i często powtarzał, że czuje do nich to, czego nie miał czasu poczuć do córek i syna.
On był jednak dość konserwatywny, totalnie przywiązany do tradycji, domu, do nas. To właśnie on nauczył mnie, że rodzina jest zawsze najważniejsza. Tak jak kiedyś czekaliśmy w piżamach na jego powrót, tak teraz stawialiśmy się ze swoimi rodzinami na kolację w domu rodziców, restauracji albo w moim mieszkaniu na wspólne gotowanie - mówi Wodecka.
Dzieci artysty w dzieciństwie próbowały uczyć się gry na instrumentach, jednak wymagania ojca je przerosły.
Mierzył nas swoją miarą, a żadne z nas nie było tak utalentowane jak on - wspomina Katarzyna.
Ostatecznie żadne z nich nie poszło w jego ślady. Katarzyna została producentką filmową, jej siostra Joanna wizażystką, a Paweł fizjoterapeutą.
**#gwiazdy: Olga Bończyk ma żal do rodziny Zbigniewa Wodeckiego
**