Od pond roku trwa w Polsce zagorzała dyskusja na temat zaostrzenia prawa antyaborcyjnego. Organizacje "pro life" walczą m.in. o wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji, który skutkowałby koniecznością rodzenia dzieci zdeformowanych i z wadami wrodzonymi. Fakt, że wiele z nich zmarłoby tuż po narodzinach, a inne do końca życia byłyby skazane na opiekę i pomoc w najprostszych czynnościach, nie przemawia do wyobraźni prawicowych aktywistów, którzy chcą zmusić matki do wzięcia na siebie takiej odpowiedzialności. Kobiety, które nie zgadzają się z traktowaniem ich macic jak "własności państwowej" co jakiś czas wychodzą na ulicę w Czarnych Marszach, manifestując swój sprzeciw. Tego typu społeczne zrywy najwyraźniej przynoszą efekt, bo póki co rząd nie zdecydował się wprowadzić radykalnych zmian w przepisach antyaborcyjnych. Nie znaczy to, że prawica zrezygnowała z promowania swoich postulatów, choćby w zawoalowanej formie na antenie programów publicystycznych. Sprzyjające władzy media chętniej niż kiedykolwiek emitują audycje poświęcone rodzinom z kalekimi i upośledzonymi dziećmi, które wymagają specjalnej opieki, próbując przekonać widzów, że wychowywanie niepełnosprawnego potomka nie jest tak trudne, jak się wszystkim wydaje. Jakiś czas temu temat ten wałkowano choćby w programie Jana Pospieszalskiego, Warto Rozmawiać, na antenie TVP1, gdzie wystąpiły matki dzieci z ciężkimi upośledzeniami i opowiadały o tym, jak szczęśliwe są i jak wyjątkowe mają pociechy.
Podobną retorykę zastosowano w najnowszym odcinku programu Wieża Bab Doroty Łosiewicz, emitowanym w nowej telewizji internetowej braci Karnowskich - tych samych, którzy uważają Jarosława Kaczyńskiego za "następcę Piłsudskiego". Gościem w studio była m.in. żona wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, która opowiedziała o wychowywaniu syna z zespołem Downa. Anna Jaki przekonywała, że trzyletni Radek pomimo trisomii 21 "jest pogodnym dzieckiem i bardzo mądrym chłopcem".
Ciężko mi go pokazać w świetle innym niż po prostu zwykłe dziecko, kochane przez swoich rodziców - mówiła.
O tym, że chłopiec prawdopodobnie urodzi się z wadą żona wiceministra dowiedziała się w trzynastym tygodniu ciąży.
Po zrobieniu genetycznego USG lekarz powiedział, że na podstawie pomiarów, przezierności karkowej, kości nosowej, długości rąk, nóg i wagi, może stwierdzić na 80 procent, że ma trisomię 21. Zaproponował nam amniopunkcję i dodał, że jest wynik amniopunkcji potwierdzi jego przypuszczenia, można dokonać aborcji - wspomina.
Jaki twierdzi Anna, nawet przez chwilę nie przyszło jej ani mężowi skorzystać z "propozycji" lekarza. Oboje ponoć uznali, że muszą "zaufać Bogu" i mieli nadzieję, że dziecko jednak urodzi się zdrowe.
W momencie zajścia w ciążę miałam 24 lata. Nie przypuszczałabym, że osoba w tak młodym wieku, może urodzić dziecko z Zespołem Downa. (...) Nie zdecydowaliśmy się ani na amniopunkcję, ani aborcję. Przez pierwsze dwa dni postanowiliśmy przepłakać temat i te 20 procent pozostawić w rękach Opatrzności. I czekać co się stanie, może akurat wydarzy się cud?
Żona Jakiego przyznaje, że chłopiec rozwija się gorzej niż dzieci w jego wieku, ale twierdzi, że już wcześniej oswoiła się z tą myślą.
W sensie fizycznym jest zdrowy jak ryba, nie choruje. Ale ma wadę genetyczną, która uniemożliwia mu prawidłowy rozwój. Zaczął chodzić dopiero jak miał trzy lata. Już na etapie ciąży oswajaliśmy się z tą myślą, dużo czytaliśmy na ten temat. Szok po urodzeniu Radka był, ale przyjęliśmy do wiadomości, że pewnych rzeczy nie można zmienić - tłumaczyła Anna.
Jaki zapewnia, że nie boi się, że jej syn będzie miał problemy w szkole czy w życiu społecznym.
Dziś wszystko jest wyśmiewane, okulary, rudy kolor włosów, pieprzyk na nosie. (...) Ale na szczęście postrzeganie takich dzieci zaczyna się zmieniać.
Obok Anny Jaki w programie wystąpiła też była rzeczniczka rządu Aleksandra Jakubowska, która wyznała m.in., że jej 35-letni upośledzony syn "wygląda na 15 lat i jest jak Leonardo DiCaprio"...
**Patryk Jaki ucina dyskusję o datach
**