Gośćmi ostatniego odcinka programu Kuby Wojewódzkiego byli Grubson i Kortez. Obaj promowali swoje nowe płyty.
Prowadzący, zapowiadając pierwszego gościa, pochwalił się tym, że solidnie przygotował się to rozmowy i na stronę internetowej poświęconej polskiemu hip-hopowi znalazł ranking najpopularniejszych słów dominujących w tym nurcie.
Tu nie ma zaskoczenia: pierwsze trzy słowa to hajs, ziomek i zajawka - ujawnił. Moje ulubione słowo "koks" dopiero na czwartym miejscu. Hajs, ziomek i zajawka - przecież to kawał polskiej historii. W ten sposób można opowiedzieć każdą biografię. Tymi słowami można opowiedzieć biografię ojca Rydzyka, tutaj w zasadzie wystarczy sam "hajs".
Tomasz Iwanca, znany pod pseudonimem scenicznym Grubson, promujący album Gatunek L, zaczął od wyjaśnienia kwestii istotnej, zwłaszcza w świetle toczącego się właśnie procesu Cezarego P. znanego pod pseudonimem "diler gwiazd".
U mnie koksu nie ma - zapewnił muzyk. W życiu prywatnym też nie. Nie ma, nie ma. Zamiast koksu jest rodzina, świadomość poszerzania horyzontów. To na pewno ja napisałem "lata mijają niczym buch za buchem"? No ale to nie jest koks. Czy ja wiem, czy jestem na szczycie? Na szczycie umiejętności na pewno nie. Oczywiście, że zdarzają mi się kawałki rozrywkowe, kawałki do łóżka, kawałki na rozkminę. Ale nie boli mnie określenia "muzyka rozrywkowa". Jak wypełniam wniosek do ZAiKS-u, to zawsze zaznaczam "muzyka rozrywkowa".
Ale ja zauważyłem, że ty jesteś zaangażowany, żeby nie powiedzieć moralizujący. Interesujesz się ludźmi, kondycją ludzką - zagaił prowadzący. To jest dylemat Jana Pawła II: "Przestańcie mi klaskać, zacznijcie słuchać". Jesteś tak mądry, czy tak pogubiony?
Zawsze się interesowałem ludźmi i w końcu dotarło do mnie, że to jest misja - wyjaśnił Grubson. Trzeba ludzi uświadamiać w pewnych kwestiach życiowych. Jeśli jesteś dobry dla ludzi, to karma wraca. Jeśli nie jesteś chu*em... Mam spotkania po koncercie i uświadomiłem sobie, że mogę pomóc ludziom. Na mojej nowej płycie jest mnóstwo numerów, przy których trzeba przysiąść i przesłuchać z dziesięć razy. Są różne numery, na przykład jeden mówi o depresji, ale w sposób komiczny. Chodzi o to, że jeśli mam szansę przekazywać ludziom słowo, to dlaczego mam pie*dolić głupoty? Brakuje mi w polskim hip-hopie metaforyki, wszystko jest podane na tacy. Każdy śpiewa, co i ile ma, wzorują się na Ameryce...
Bo wiesz, że ja sympatyzuję z artystami disco polo, bo widzę, ile oni radości dają ludziom - wyznał Wojewódzki. _**Dlaczego ty nigdy nie zagrałeś duetu z artystą disco polo?**_
Kiedyś grałem przed Zenkiem, przepraszam, panem Zenkiem na Juwenaliach w Warszawie - przypomniał Grubson. Byłem supportem. Próby, mnóstwo osób, latanie po scenie, trzy zespoły, a potem Zenek Martyniuk, oczywiście, nic do niego nie mam, znaczy do pana Zenka Martyniuka, bo jest szczerą osobą, zresztą rozmawiałem z nim. Ale wiesz, jak chłop stoi na scenie z keyboardem i kablem, niepodłączonym nigdzie... Mi nie chodzi w tej chwili o disco polo, tylko o granie z playbacku. Jeżeli muzyka disco polo komuś pomaga, to ja nie mam nic do tego. Zenek raz śpiewa z playbacku, raz nie śpiewa, po prostu nie podoba mi się to.
Następnie, na wyraźne życzenie publiczności, Grubson wykonał improwizację na temat Zenka Martyniuka, próbując podrobić jego rozpoznawalny męski głos.
Bo ja dziś mam wenę, bo przyjedzie dzisiaj Zenek... Nie no, to jakieś jaja... - wyznał.
Dobra, to spróbujmy razem - zaproponował Wojewódzki. Przeżyję dziś hip hopowa mękę, nagram wam piosenkę z Zenkiem...
Jak przyjdzie, to podam mu rękę. I przed nim uklęknę - dodał Grubson.
Mówię do swojej dziewczyny "muka", a ona słucha tylko Martyniuka - uzupełnił Wojewódzki. Je*nął mi w uchu bębenek jak śpiewał Zenek... A czy to prawda, że zadzwoniłeś do kolegi, który był akurat na pogrzebie i zmusiłeś go, by wysłuchał twojego utworu?
Tak było. Zadzwoniłem, a on mówi, że nie może rozmawiać - wspominał muzyk. A ja na to: ale musisz tego posłuchać i rapuję mu do słuchawki. Wiessss co... Czy ja się seplenię? Miałem trzy razy szczękę wymienianą. Górną, bo miałem problemy z zębami od urodzenia. Miałem sztuczną protezę. Nie całą, tylko na górze. Ale nie będę opowiadał, bo mam ciarki. Kiedyś grałem koncert i szczęka prawie mi wypadła i takie pięć kłów wystawało. Kiedyś robiłem takie numery, że grałem koncert i w trakcie podchodziłem do didżeja, nauczyłem się tak robić, że szczęka wyskakiwała. Teraz już tak nie potrafię, mam zabetonowane. Warto być pie*dolniętym w głowę, w Polsce.
Ty śpiewasz, że Polska jest całością. A widzisz te podziały? - zapytał Wojewódzki.
Oczywiście, że widzę i jest mi przykro - przyznał Grubson. Przykro mi, że ludzie nie szukają rozwiązań, tylko od razu łapią za broń. Dlatego mówię, że nie pozwolę, żeby moje dzieci były takie. Żeby głosowały dla jaj. Jeśli my, rodzice, nie będziemy edukować własnych dzieci, to nic się nie zmieni.
Drugi artysta, Łukasz Federkiewicz, czyli Kortez, promujący swój nowy album Mój dom, na prośbę Wojewódzkiego rozpoczął od wspomnień z dzieciństwa, czasów gdy marzył o karierze płatnego mordercy.
Jarałem się pistoletami, jak większość moich kolegów z podwórka - wyznał. I tak ciągnęliśmy temat pistoletów, strzelania...
Ale mieliście dostęp do broni? - zaniepokoił się Wojewódzki.
Tak, tak - przyznał Kortez. Plastikowej... A o tym, że chciałem być miliarderem to nieprawda. Maciek chciał. To taki kolega z klasy. Z pierwszej B. Ja na polskiej scenie jestem z przypadku. Myślę, że to wszystko wydarzyło się trochę przez przypadek, ta cała sytuacja, która jest dzisiaj.
Myślisz...? - zdziwił się Grubson.
Do jakiego stopnia twoja nowa płyta jest prawdziwa? - zainteresował się Wojewódzki
Myślę, że do dużego - wyznał Kortez. No, do takiego, że... Jak jest prawdziwa...? No wchodzę w nią, zrobiłem, wiesz, po prostu, gdzieś tam... Gdyby moja była żona nagrała taką płytę? Pewnie bym kupił i odbierając syna wpadłbym do niej po autograf. Mama i tata zawsze mi kibicowali, żebym coś zrobił z tym wszystkim, ale ciągle nie było opcji. Jak pierwszy raz poleciało w radiu "Zostań", to tata jakoś tak to zniósł wewnętrznie, że wiesz, że tam... No i jak się to wszystko podziało, to tata pękł. Mnie to też zwaliło, bo nigdy nie widziałem ojca płaczącego. Wiesz piosenka piosenką, radio radiem, że tam leci piosenka twojego dziecka w radiu, to tam wiesz... Ale cały obrazek, który on miał z tym numerem związany, myślę, że to go bardziej rozwaliło. Są takie sytuacje, gdy czuję, że moje życie jest przegrane. Nigdy nie myślałem, że miałbym reklamować swoją płytę... No... To jest po prostu takie zamknięte w czterech ścianach coś, co możesz zobaczyć trochę… wewnętrznie. Posłuchać.
Ja kupuję! - zgłosił się Grubson.
**Blada Renata Kaczoruk idzie do kosmetyczki
**
