Wygląda na to, że wieloletnie rumakowanie Dody ma szansę na smutne zakończenie w sądzie. Piosenkarka długo wierzyła w swoją nietykalność. Sprawy sporne zwykła załatwiać za pomocą pięści lub innych form przemocy. W 2007 roku szarpała się w windzie z raperami Grupy Operacyjnej, cztery lata później pobiła Monikę Jarosińską w warszawskim klubie. Żadna z jej ofiar nie doczekała się jednak sprawiedliwości, nawet były menedżer, Jakub Majoch. Mimo że kamery ulicznego monitoringu zarejestrowały, jak Doda znęca się nad nim torebką, sprawę umorzono.
Przypomnijmy: Sprawa pobicia przez Dodę UMORZONA!
Prawie dwa lata temu Dorota została pozwana przez Agnieszkę, wówczas Szulim za pobicie w chorzowskiej toalecie, a jednocześnie przeciwko niej toczyła się sprawa sądowa o pobicie policjantów. Piosenkarka i jej przyjaciółka Marta B. usłyszały zarzut z art 222 KK. paragraf 1, czyli naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych.
Czyli trochę się tego zebrało. Tym razem jednak wiele wskazuje na to, że Doda się łatwo nie wywinie. Zdaniem Karoliny Korwin Piotrowskiej, złowieszczą przesłanką dla niej jest to, że adwokatem Emila Haidara zgodził się zostać mecenas Roman Giertych, który z reguły nie przyjmuje spraw skazanych na przegraną.
Giertych zaś złożył wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na wymuszenie rozbójnicze w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, za co grozi nawet do 10 lat więzienia. Prokurator na razie postawił jej zarzut nakłaniania do współpracy i zmuszania Emila H., do "określonego zachowania poprzez kierowanie wobec niego gróźb bezprawnych", co jest czynem zagrożonym do pięciu lat więzienia, czyli o połowę mniej niż domaga się Giertych. Ale może jeszcze zmienić zdanie i przyjąć wersję forsowaną przez Giertycha.
W naszym przekonaniu czyn popełniony przez panią Dorotę R. wypełnia bardziej znamiona 282 k.k i 258 k.k, czyli działalności w grupie przestępczej - ujawnił prawnik w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Z takim stanowiskiem wystąpiliśmy już do prokuratury. Wtedy realny wyrok to około pięciu lat pozbawienia wolności i nie ma mowy o wyroku w zawiasach.
Tymczasem Doda, swoim zwyczajem, nic sobie z tego nie robi. Kiedy tylko została wypuszczona z aresztu za kaucją wysokości 100 tysięcy złotych, od razu pojechała z "Nositorbą" na sushi.
Kłopot w tym, że Emil S. jest jedną z osób, z którymi sąd zakazał się jej widywać. Opuszczenie aresztu za kaucją nie polega bowiem na tym, że oskarżony płaci określoną sumę i może robić, co chce. Musi wypełniać polecenia sądu i stosować się do wydanych przez niego zakazów. W przypadku Dody zakaz obejmuje: opuszczanie kraju, kontaktowania się z pokrzywdzonym, czyli Emilem H., a także zakaz kontaktu z innymi podejrzanymi w tej sprawie, a jedną z tych osób jest Emil S. Spotykając się z nim teoretycznie Doda złamała więc warunki zwolnienia z aresztu. Za lekceważenie decyzji sądu grozi kara do trzech lat więzienia. Istnieje jednak możliwość, że jako osobę bliską wykluczono go z tego zakazu. Czyżby Doda wreszcie przyznała, że łączy ich coś więcej niż "przyjaźń"?
**Szczegóły zatrzymania Dody. Co Nositorba przyniósł na przesłuchanie i czemu nie zdążyła z doczepami?
**
