O domniemanym homoseksualizmie Andrzeja Piasecznego mówi się od lat. Co jakiś czas do opinii publicznej przedostają się informacje o romansach wokalisty z innymi mężczyznami i nikogo by to jakoś szczególnie nie interesowało, gdyby sam Piasek nie robił z tego tajemnicy poliszynela. Ostatnio został skonfrontowany przez dziennikarza i działacza LGBT, Piotra Grabarczyka, który zarzucił Piaskowi szkodzenie społeczności gejów i lesbijek.
Wygląda na to, że tematu nie poruszy chyba tylko sam Piasek, który nowego, udzielił wyczerpującego wywiadu Gazecie Wyborczej, w którym między innymi poproszono go o komentarz w sprawie oskarżeń o ukrywanie swojej orientacji. Gwiazdor znów wolał dać wymijającą odpowiedź, w której zaczął zapewniać czytelników o swojej niezłomnej wierze.
Tak powiedziałem. I mogę to powtórzyć jeszcze raz. Trzeba tylko dodać, że opowiadałem o jednej z moich piosenek i o tym, jak ona powstawała - "wyjaśnił" słowa o machaniu flagą. A powstała po tym, jak przyjaciel, gej, powiedział mi, że jestem jedynym spośród jego znajomych, który nie śmieje się z tego, że on wierzy w Boga. Odpowiedziałem: jeśli wierzysz prawdziwie i głęboko, to nigdy, ale to nigdy nie wstydź się, że jesteś wierzący. Ja się nie wstydzę. I bardzo szybko napisałem tę piosenkę - "God Pride". Już wiecie, że jestem wierzący. Nie praktykuję jakoś bardzo mocno, ale wierzę w Boga. Że jest przyczyną wszystkiego, w życie po życiu i tak dalej. Można się z tym zgodzić, nie zgodzić, trudno, tak mam.
Później przeszło do wspominek złotych lat dziewięćdziesiątych, kiedy gwiazdor przeżywał koszmar związany z gigantyczną sławą, która spadła na niego jak grom z jasnego nieba.
Były gazety, które potrafiły dać okładkę z moim dużym zdjęciem, bo wiedziały, że to się sprzeda, a w środku numeru robiły ze mnie miazgę. Wychodziłem potem na scenę odebrać kolejną nagrodę, ale ze spuszczoną głową, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Byłem zaszczuty. Oczywiście najbardziej przez samego siebie, bo jeszcze brakowało mi dystansu. Dziś tę głowę miałbym podniesioną, ale 20 lat temu nie potrafiłem - żalił się muzyk.
Piasek wypowiedział się także na temat rządów Jacka Kurskiego w TVP. Piosenkarz poczuł, że powinien odnieść się jakoś do swojej rezygnacji z festiwalu w Opolu.
Panowie, bądźmy szczerzy. Każdy prezes telewizji, od wielu lat, miał swoją czarną listę. Każdy! - stwierdził Piasek. Pokazywanie palcem na Jacka Kurskiego, że on ma swoją, kiedy jego poprzednicy mieli listy artystów niemile widzianych nie tylko w Opolu, byłoby nie fair. Problem polega na tym, że Kurski tą swoją listą wymachiwał jak chorągiewką. Bo czymże innym było zwalnianie aktorów czy wstrzymywanie realizacji Teatru Telewizji? W ten sposób przekroczył granicę przyzwoitości.
Piosenkarz przyznał, że nie lubi się wychylać, bo mogłoby to mu tylko zaszkodzić. Na pytanie, co sądzi o aktualnej sytuacji politycznej w Polsce, odpowiedział:
Nie jestem bohaterem. Nigdy nie chciałem wychodzić ze sztandarami, nie mam tego w naturze, nie lubię. Mam swoje poglądy, wyrażam je podczas wyborów, jestem obywatelem, widzę, co się dzieje, jako obywatel mam prawo o tym mówić. Ale moja twórczość nie ma nic wspólnego z polityką.
**Piasek: "Kiedy trwa kampania wyborcza, jestem zwykłym obywatelem"
**