Wczoraj w Białymstoku odbył się koncert Maryli Rodowicz, którego gościem specjalnym była Doda, znana od środy jako "Dorota R.". Prokuratura Okręgowa w Warszawie oskarżyła ją o wpływanie groźbą na świadka, za co grozi jej aż do pięciu lat więzienia. Chodzi oczywiście o Emila Haidara, do którego drzwi kilkukrotnie zapukało czterech smutnych panów domagających się nie tylko wycofania pozwów przeciwko Rabczewskiej, ale także wypłacenia jej miliona złotych "odszkodowania". Ich działalność miał z kolei finansować Emil S. ps. "Nositorba", żyjący w cieniu aktualny chłopak Doroty. Przeznaczył na to 300 tysięcy, z których 230 miało trafić do wykonawców genialnego planu.
Przy okazji występu w Białymstoku Doda i Maryla postanowiły pożartować sobie z przybycia policjantów do jej domu o szóstej rano. Rodowicz pokusiła się nawet o stwierdzenie, że "oni się odgrażają, że cię wsadzą, ale po prostu nie wiedzą, z kim mają do czynienia!"... Zobacz: Doda z Marylą żartują na scenie z aresztowania: "Są fajniejsze momenty, by używać kajdanek!"
Niestety dla Doroty okazało się, że policja nie ma zbyt dużego poczucia humoru. Pogawędka Rabczewskiej i Rodowicz znalazła się bowiem w sobotnim wydaniu Faktów, wraz z komentarzem Komendy Stołecznej Policji oraz adwokata Emilia Haidara.
Biorąc pod uwagę kulturę wypowiedzi, wypowiedzi publicznej, bo tak ją można nazwać, to pozwoli pan, że nie będę komentował tej wypowiedzi - mówił kom. Sylwester Marczak. Bardziej rozmowny był adwokat byłego ukochanego Dody: Ja to zachowanie oceniam jako wyraz lekceważenia porządku prawnego i jest to kolejny dowód demoralizacji pani Doroty - ocenił mec. Jerzy Jurek.
Prawnik reprezentujący celebrytkę oczywiście nie widział w jej zachowaniu niczego niestosownego.
Myślę, że jest to w granicach dopuszczalnej formy żartu, bo w takiej formie należy to postrzegać - zapewniał mec. Adam Gomuła. Różnie ludzie odreagowują swoje negatywne emocje, stres.
Cóż, mamy dziwne przeczucie, że to odmienne od policji "poczucie humoru" może przysporzyć Dorocie pewnych trudności...