Jedną z rzeczy, z którymi kojarzy się obecny polski rząd, są bez wątpienia wypadki samochodowe. Media regularnie podają informacje o kolejnych ministrach i posłach, którzy uczestniczą w kolizjach rządowych limuzyn. Najgłośniej mówiło się o wypadkach Antoniego Macierewicza w styczniu i Beaty Szydło w lutym tego roku.
Okazuje się, że nie tylko politycy partii rządzącej powinni jeszcze raz udać się na kurs prawa jazdy. Przedstawiciele opozycji również mają problem z przestrzeganiem przepisów na drodze.
W sobotę policjanci podlaskiej drogówki zatrzymali do kontroli pędzące 122 km/h auto, za kierownicą którego siedziała Bożena Kamińska z Platformy Obywatelskiej.
Do zatrzymania doszło na drodze krajowej nr 61 w okolicy Szczuczyna. Posłanka nie miała przy sobie żadnych dokumentów. Kontrola trzeźwości wykazała, że kobieta nie znajdowała się pod wpływem alkoholu.
Przeprowadzono kontrolę trzeźwości. Posłanka była trzeźwa. Pani poseł nie miała przy sobie ani legitymacji poselskiej, ani prawa jazdy - powiedział w rozmowie z portalem poranny.pl Tomasz Krupa z zespołu prasowego podlaskiej policji.
Policjanci ustalili, że posłanka poruszała się z prędkością o 50 km/h większą niż dozwolona w miejscu zatrzymania. Ukarano ją najwyższym z możliwych mandatów - w wysokości 500 złotych i dziesięcioma punktami karnymi. Kamińska zapewniła, że pomimo posiadania poselskiego immunitetu, przyjmie i zapłaci mandat. Pochwaliła się tym nawet w rozmowie z dziennikarzami.
Nie ma co chować się za immunitetem. Zdarza mi się przekroczyć prędkość i wtedy zawsze płacę mandaty - powiedziała podlaskiemu portalowi.
Kamińska twierdzi jednak, że nieprawdą jest, że nie miała przy sobie dokumentów i przekonuje, że pokazała policjantom prawo jazdy.
Nie miałam przy sobie jedynie legitymacji poselskiej - zapewnia.
Myślicie, że gdyby ją miała, uniknęłaby kary?
**Scheuring-Wielgus: Petru mówi razem z nami "zdecydowałyśmy"
**