Robert Biedroń nigdy nie krył się ze swoim homoseksualizmem. W Polsce, gdzie zdarza się, że politycy dla kariery pospiesznie biorą śluby kościelne, żeby nie drażnić wyborców faktem, że ich małżeństwo ma "tylko" status cywilno-prawny, jest to akt dużej odwagi.
O tym, jak dużej, postanowił w Vivie opowiedzieć partner Biedronia, Krzysztof Śmiszek.
Wciąż boję się o Roberta. Sytuacja w Polsce wciąż nie jest idealna, jeśli chodzi o akceptację dla par jednopłciowych. Ale 15 lat temu, kiedy zaczęliśmy być razem, to było na bardzo prymitywnym i agresywnym poziomie, jeśli chodzi o agresję fizyczną na ulicach - wspomina w wywiadzie udzielonym wspólnie z Biedroniem. Mieliśmy kilka takich sytuacji, gdy doświadczyliśmy przemocy fizycznej i to w mojej psychice zostawiło bardzo głęboki ślad. To jest ślad posttramuatyczny, który zostaje na zawsze. Nawet wtedy, gdy Robert został posłem, przez pierwsze dwa, trzy lata miałem taki zwierzęcy lęk o niego. On był zresztą czasami nieroztropny, jeździł nocami rozklekotaną SKM-ką czy autobusami i wtedy się o niego bardzo bałem. Od trzech lat nie spotkaliśmy się z żadnym przejawem niechęci. Oprócz publicystyki, która jest mniej ważna. Uważam, że Robert jest bardzo wartościowym, uczciwym i oddanym naszemu krajowi politykiem. Wiem, że jak coś robi to na 150 procent. Ale polityka jest nieprzewidywalna. Jeszcze kilka lat temu na wieść, że został posłem, ludzie reagowali niedowierzaniem, nie mieściło im się w głowie, że ktoś z represjonowanej mniejszości wszedł do Sejmu. To był wielki sukces, bardzo się cieszyliśmy. Ale kiedy pytasz, co dalej? Nie wiem.
Osoby otwarcie sprzeciwiające się zalegalizowaniu związków jednopłciowych przeważnie są zdania, że nie ma sensu wprowadzać nowych regulacji prawnych w tym zakresie, bo związki homoseksualne są nietrwałe, rzadko monogamiczne, a za zamkniętymi drzwiami ich mieszkań odbywają się jakieś rozpustne bezeceństwa. Biedroń i Śmiszek, którzy są razem od 15 lat, zapewniają w Vivie, że są parą taką jak inne, może trochę bardziej nudną.
Mamy swoje rytuały. Stare dobre małżeństwo - ujawnia Biedroń.
Na przykład coś, czego ja nie uprawiam, a Robert uwielbia: poobiednie drzemki - dodaje Śmiszek. Też wtedy śpię, bo co mam robić? Jak przyjeżdżasz na weekend, wolę posiedzieć z tobą na kanapie niż robić imprezę. Gotowanie to jest moja domena. Jeszcze parę lat temu dużo gotowałem, mamy mnóstwo książek kucharskich. Dla mnie kablówka mogłaby nie istnieć, byle tylko był kanał Kuchnia +.
Biedroń wielokrotnie w wywiadach podkreśla niesprawiedliwość, jaką jest, jego zdaniem, odmawianie obywatelom, uczciwie pracującym i płacącym podatki, prawa do decydowania o własnym życiu tylko ze względu na orientację seksualną.
Jestem Polakiem, służę mojemu krajowi od wielu lat, więc oczekuję, że to państwo będzie mnie traktowało równo - wyjaśnia w wywiadzie. Godnie. To jest obowiązek państwa. Nie płacę podatków w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii, nie służę Niemcom czy Anglikom. Służę Polsce i chciałbym, żeby Polska w końcu zaczęła mnie sprawiedliwie, godnie traktować. Jarosław Kaczyński swojego kota może pochować kiedy chce i gdzie chce. A ja nawet takich praw nie mam do Krzyśka. Moglibyśmy spisać umowę cywilno-prawną, ale my nie jesteśmy spółką cywilną. Jesteśmy dwojgiem kochających się ludzi.
Spisaliśmy testamenty, ale testament nie chroni nas przed pewnymi rzeczami, które nie spotykają osób heteroseksualnych - tłumaczy Śmiszek. To zawsze będzie zależało od woli lekarza: czy nam udzieli informacji o zdrowiu partnera. Bardzo smutne jest to, że w razie śmierci któregoś z nas, ten drugi nie może decydować gdzie i jak pochować ukochaną osobę. Zgodnie z przepisami nie mamy do siebie żadnych praw nawet po śmierci. To już nie jest kwestia ideologiczna, to jest kwestia przyzwoitości. Ale tak państwo traktuje swoich obywateli. Co by się stało, gdyby ludzie w parach jednopłciowych decydowali, gdzie pochować męża czy żonę? Czy nasza ojczyzna by przez to upadła? Politycy już dawno zostali w tyle za zmianami społecznymi. Ostatnie badania pokazują, że ponad połowa Polaków popiera uregulowanie statusu par jednopłciowych. Przyjdzie czas, kiedy ci tchórzliwi politycy, którzy nic by nie stracili, gdyby zagłosowali za taką ustawą, po prostu zostaną wymieceni.
Wiem, że inna polityka jest możliwa - dodaje Robert. I to daje mi nadzieję, że tego dożyję. Nie będę miał drugiej szansy. Naprawdę wierzę, że pewnego dnia wymówię słowa "Świadomy praw i obowiązków...".
Biedroń jako prezydent Słupska wymawia tę formułę bardzo często, ale w imieniu par, które zjeżdżają do niego z całej Polski tylko po to, by udzielił im ślubu. Podobno zapisywać się trzeba z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.