Wkrótce miną dwa tygodnie, odkąd policjanci zawieźli zatrzymaną Dodę w futrzanej czapce do prokuratury, gdzie została przesłuchana na okoliczność nasłania na byłego narzeczonego Emila Haidara mediatorów, którzy mieli nakłonić go do wpłacenia na jej konto miliona złotych. Policja zatrzymała też obecnego chłopaka Dody, producenta filmowego Emila S., znanego także jako "Nositorba".
Awantura między Dodą i Haidarem trwa od dwóch lat. Jednak przed rozstaniem też podobno nie było sielankowo. Haidar ujawnił, że narzeczona regularnie go szpiegowała i zakładała mu podsłuchy. Kiedy uznała, że zachował się niewłaściwie, porysowała mu samochód. Sąd, uznając ją za winną, upublicznił zapisy rozmów telefonicznych, w których piosenkarka wyjaśnia byłemu już wtedy narzeczonemu, że porysowanie samochodu było karą za to, że po rozstaniu wybrał się do kina z inną kobietą. Wyjaśniła mu także, że przecież mogła rzucić się z nożem na niego, ale wspaniałomyślnie wybrała samochód, tak więc mogło być jeszcze gorzej. Zobacz: Zemsta według Dody: "Zniszczyłam ci samochód, bo umawiałeś się z jakąś ku*wą PO TYGODNIU OD ROZSTANIA!"
Jak ujawnili prawnicy Haidara, Dorota R. jeszcze za czasów ich narzeczeństwa kazała Emilowi opowiadać swojej i jej rodzinie, że znów pije, chociaż jego opiekun z AA zapewnia, że przeszedł on skuteczny odwyk i od tamtej pory nie wrócił do nałogu.
Teraz już wiadomo, do czego Dodzie potrzebne były te opowieści.
Jak ujawnia prawnik piosenkarki, jeszcze w czasach gdy się z Emilem kochali, nakłoniła go do podpisania zobowiązania, że wypłaci jej milion złotych jeśli kiedykolwiek źle się wobec niej zachowa pod wpływem alkoholu. Dlatego zależało jej na tym, by wszyscy myśleli, że Haidar nadal go nadużywa.
Zdaniem adwokata reprezentującego Dorotę R. wizyty w biurze Haidara nie były więc napaścią, ani, jak woli jego prawnik, mecenas Roman Giertych, działaniem w organizowanej grupie przestępczej, tylko odzyskaniem zaległej należności.
Emil Haidar podpisał w 2015 r. u notariusza dokument, w którym zobowiązuje się wpłacić na konto artystki 1 mln zł w momencie, kiedy ponownie zachowa się niepoprawnie pod wpływem alkoholu. Podpisał również, że artystka ma prawo opublikować niekorzystne dla niego nagrania - wyjaśnia w Super Expressie mecenas Adam Gomuła. To nie jest wyłudzanie miliona złotych. To jest po prostu egzekwowanie obowiązującej umowy, jaką dobrowolnie podpisał pan Emil Haidar. Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że wynajęci przez Emila S. mediatorzy zadali panu Haidarowi pytanie, jakie zadośćuczynienie jest w stanie dobrowolnie wypłacić artystce.
Skąd więc, skoro wszystko odbyło się zgodnie z prawem i dobrowolnie, w jego biurze znaleźli się mężczyźni, miotający na prawo i lewo groźbami karalnymi? Mecenas Gomuła zapewnia, że to byli "mediatorzy", tylko po prostu sprawa wymknęła się spod kontroli.
Emil S. w innym toczącym się obecnie postępowaniu ma status pokrzywdzonego. Złożył sprawę do prokuratury (sygn. akt 1DS53.2017). Emil jako partner biznesowy Dody, widząc, co się dzieje wokół niej, chcąc jej pomóc, bez jej wiedzy i zgody wynajął zawodowych mediatorów, którzy mieli ustalić z Emilem Haidarem warunki zakończenia wszystkich trwających sporów - wyjaśnia dobrodusznie prawnik Dody. Wynajęci mediatorzy de facto działali później na szkodę Emila S., prowadząc negocjacje w sposób wykraczający poza pierwotne ustalenia. Osoby trzecie, które podawały się za zawodowych mediatorów, zachowały się w sposób daleki od profesjonalizmu.
Czyli już wiemy, jaka będzie linia obrony "Doroty R."...
Prokuratura na razie nie wygląda na przekonaną.
Dorocie R. przedstawiono zarzuty nakłaniania wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami do zmuszania Emila H. do określonego zachowania, poprzez kierowanie wobec niego gróźb bezprawnych - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Łukasz Łapiński.
**Tak Doda została dowieziona do prokuratury. Byliśmy na miejscu
**
