Nieoczekiwanie na jaw wyszła prawda dotycząca powstawania jednego z najbardziej popularnych obecnie formatów na świecie Ślub od pierwszego wejrzenia. Jak sama nazwa wskazuje, w programie eksperci starają się dopasować dwie przypadkowo poznane osoby na podstawie wywiadów. Jedna z uczestniczek postanowiła opowiedzieć, jak wygląda program od kuchni.
Jako pierwsza na odwagę zebrała się Simone Lee Brennan, uczestniczka drugiej, australijskiej edycji show. Kobieta pod czujnym okiem kamer wyszła za mąż za Xaviera Forsberga. Niestety, ceremonia nie była tak spontaniczna, na jaką kreowała ją telewizja:
Szłam do ołtarza trzy lub cztery razy, pocałunek był powtarzany dwa razy - mówi rozgoryczona. Nie tego się spodziewałam. Brałam udział w wymuszonych rozmowach, które były brutalnie przerywane, gdy tylko gasły kamery. Mój telewizyjny mąż udawał tylko, że sam robił kolację, które tak naprawdę były przygotowywane przez ekipę produkcyjną - wyznaje.
Jak się okazuje, pomimo niedopasowania, para nie mogła się rozstać:
Dlaczego nie mogłam go zostawić? Proste. Nie tak miała wyglądać nasza historia. Jak mogłam odejść od niego, skoro w telewizji wyglądał na idealnego męża - podsumowała swoją wypowiedź.
Myślicie, że w polskiej edycji producenci stosują podobne chwyty?
**Wiganna Papina: Seks jest jak jedzenie. Szkoda, że robi się z tego jakieś wielkie halo
**