Wkrótce miną dwa lata odkąd Jacek Kurski objął stanowisko prezesa Telewizji Polskiej. Od początku nikt nie miał wątpliwości, że to dla niego wymarzona praca. Swoje referencje przedstawił zresztą znacznie wcześniej, zwierzając się Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej, że "ciemny lud to kupi”. Potem wypierał się tych słów, niestety, zbyt dużo osób słyszało je na własne uszy.
Od razu było widać, że na nowym stanowisku Jacek nie będzie się oszczędzał. Z czasem okazało się, że dotyczy to także budżetu TVP.
W zeszłym roku Kurski zdążył przehulać nie tylko 100 milionów złotych zostawione w kasie przez poprzedników, lecz jeszcze zadłużyć się na kolejne 180 milionów. Żeby utrzymać rzesze nowych pracowników z TV Republika i medialnej szkoły ojca Rydzyka, premier Beata Szydło musiała zasilić budżet "mediów narodowych" kwotą 800 milionów złotych: "Dobra zmiana" Jacka Kurskiego w TVP: strata 180 MILIONÓW w rok, spadek oglądalności, ale... ZWIĘKSZONE ZATRUDNIENIE!
Kolejne 860 milionów TVP otrzyma z budżetu państwa, czyli pieniędzy wszystkich podatników, na mocy nowelizacji okołobudżetowej, podpisanej niedawno przez Andrzeja Dudę. Pierwsza transza w wysokości 266,5 mln zł już została wypłacona.
W rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną prezes Kurski uspokaja, że dzięki tym ogromnym kwotom, uda się zamknąć rok... "z minimalną stratą”.
Mamy płynność i po przelaniu 266,5 milionów z tegorocznej transzy rekompensaty za osoby zwolnione z płacenia abonamentu zamkniemy rok na zero. Może z minimalną stratą - zapewnia radośnie. Sytuacja jest stabilna, ale nie ma powodu do odtrąbienia sukcesu. Wydaliśmy 300 mln zł z ubiegłorocznej sprzedaży obligacji w BGK, otworzyliśmy linię 800 mln zł pożyczki z Funduszu Reprywatyzacji i dostajemy pierwszą transzę z 860 mln rekompensaty. To prawie 2 mld zł, z tym że grubo ponad połowę 1,1 mld plus koszty trzeba będzie oddać. Ja odbudowuję siłę i pozycję telewizji.
Czyli udało się przehulać blisko 900 milionów złotych z państwowej kasy w rok i jeszcze zaliczyć "minimalną stratę". To byłoby jeszcze pół biedy, ale Kurski przyznaje, że wydał jeszcze więcej, bo do kwoty finansowania z budżetu trzeba doliczyć zyski z reklam, które już w ogóle nie wiadomo, gdzie się podziały.
Prawie 900 mln zł jest ze sponsoringu i reklam - ujawnia dumnie prezes.
Wszystkim, którzy dziwią się, jakim cudem udało się wydać prawie dwa miliardy w ciągu roku i stracić na oglądalności, Kurski wyjaśnia, że on osobiście ma przeczucie, że oglądalność jest wysoka, tylko źle mierzona.
Pomiar widowni jest błędny - żali się w wywiadzie. Najpierw atakowano telewizję publiczną za to, że spada oglądalność... Wszystkim spada. A nam nie spada. Wiem to na podstawie własnych obserwacji i badań podmiotu, który ma prawie pół miliona widzów w 180 tys. gospodarstw domowych. Przestają oglądać tylko ci, którzy są w panelu Nielsena: wielkomiejscy i politycznie zdefiniowani. Uważamy, że oglądalność TVP rośnie. Jesteśmy jedyną telewizją, która pokazuje prawdę o sytuacji politycznej w Polsce.
Jestem dość krytyczny wobec własnej telewizji, ale uważam, że jest absolutnie najbardziej oglądana. Na mój nos mamy ponad 40 procent rynku, 40-41 proc... Mamy zderzenie dwóch wizji: liberalne telewizje antyrządowe Polsat i TVN kontra telewizja publiczna. Jest więc doskonała oferta, jeśli chodzi o pluralizm i obiektywizm, który jest sumą tego zderzenia. Chcę, by ludzie poddawani praniu mózgu przez Polsat i przede wszystkim TVN, mieli prawo do prawdziwej informacji. Gdybyśmy byli nierzetelni, toby nas nie oglądano. A jesteśmy najbardziej oglądaną telewizją w Polsce. Co do intencji i co do zasady jest wyważona, obiektywna i uczciwa. Oczywiście bardzo się różni od Polsatu i TVN. Natomiast widzowie mają możliwość wyboru i gdyby TVP uprawiała propagandę, nikt by jej nie oglądał. To skąd by się wzięło 50-procentowe poparcie dla PiS?
W tej sytuacji rzeczywiście nie ma potrzeby robić badań... No dobrze, ale na co właściwie poszły te gigantyczne pieniądze, które zostały wydane w mijającym roku?
Jak ujawnia Kurski, na przykład na emitowany w Dwójce serial Miasto skarbów, który kosztował 9 milionów złotych i zainteresował 360 tysięcy widzów. Dla porównania Barwy szczęścia ogląda średnio 3,71 milionów widzów.
Ciężko było zrozumieć akcję i intrygę - przyznaje prezes TVP. Serial wygrał demokratyczną procedurę nabór-ocena-selekcja. Nie każdy projekt, który jest atrakcyjny na poziomie scenariusza, zamienia się w dobry serial. Jednak próbować trzeba**.**
Oczywiście, perłą w koronie pozostaje "polska Gra o tron" czyli Korona królów. To oczko w głowie prezesa, który przewiduje jej emisję na długie lata, czyli tyle, ile będzie rządziło Prawo i Sprawiedliwość.
Kosztuje wprawdzie 200 razy mniej niż "Gra o tron”, ale w skali polskiej telewizji to i tak znaczące środki. Decyzję o produkcji trzeba było podjąć w połowie zeszłego roku. Musieliśmy podjąć wysiłek opowiadania o polskiej historii, nie mogliśmy z tym czekać, aż będą pieniądze - narzeka Jacek. To ostrożne ryzyko oznaczało odpowiedzialność za prestiż telewizji. I to były słuszne decyzje. Polacy nie mogą być skazani na przeżywanie cudzych np. tureckich narracji, bohaterów, historii. Czas na polskie opowieści. Ważna będzie dla mnie ocena większych produkcji, jak "Korona królów" obliczona na lata.