"Rosyjski Michael Jackson", skandalista i fan Putina ma już ponad 1,5 miliona fanów na Instagramie! (ZDJĘCIA)
Filipp Kirkorow jest drugą po Ałłie Pugaczowej największą gwiazdą w Rosji. Polscy fani walczą o jego występ nad Wisłą.
Filipp Kirkorow urodził się w Warnie w Bułgarii, w rodzinie artystycznej - jego ojciec Bedros był znanym wokalistą, a matka Wiktoria - Rosjanką z domieszką cygańskiej bądź żydowskiej krwi, która wychowała się wśród cyrkowców. Filipp wcześnie zaczął karierę - 1988 roku ukończył z wyróżnieniem uczelnię muzyczną i przyjął propozycję pracy w Teatrze Pieśni Ałły Pugaczowej. Sześć lat później poprosił "carycę radzieckiej estrady" o rękę. Ałła, od której był młodszy o 18 lat, nazywała go "wielbłądkiem" i wprowadziła do świata show biznesu oraz nauczyła zarabiać pieniądze. Choć plotkowano, że "primadonna" jest jedynie przykrywką Filippa, który ponoć zmieniał kochanków jak rękawiczki, ich małżeństwo przetrwało 11 lat. Mimo że Filipp twierdzi, iż rozstali się w przyjaźni, do dziś zdarza się mu się publikować w mediach pikantne zdjęcia byłej żony bez porozumienia z nią.
Kariera Kirkorowa od początku zresztą obfituje w skandale. Zwyzywanie dziennikarki podczas konferencji czy pobicie asystentki reżysera w studio telewizyjnym, to tylko niektóre z nich. Kontrowersje budzi również fakt, że artysta ma dwójkę dzieci urodzonych przez surogatki, z którymi mieszka w podmoskiewskiej rezydencji. Piosenkarz i showman nazywany jest złośliwie w Rosji królem kiczu, gdyż słynie z ekstrawaganckich strojów i fryzur. Jest ulubieńcem paparazzi, a portale plotkarskie i tabloidy mają nawet specjalne rubryki poświęcone tylko jemu. Zaraz po Pugaczowej jest drugim najbogatszym rosyjskim artystą. Dzięki piosenkom lekkim, łatwym i przyjemnym tylko w ubiegłym roku zarobił osiem milionów dolarów.
Kirkorow postawił sobie za cel udowodnienie, że rosyjski show-biznes może być równie spektakularny jak amerykański. W 1997 roku w trakcie tournée "a'la Michael Jackson" podróżował po miastach byłego ZSRR prywatnym samolotem z wymalowaną na burcie własną podobizną. Za nim podążały ciężarówki wyładowane sprzętem i autobusy z 80 członkami ekipy. Dziś, po ponad 30 latach pracy na scenie, jego popularność nie maleje i nawet w dobie kryzysu 50-latek jest zapraszany na występy, za które zgarnia po 100 tysięcy. Filipp wie także, jak wkupić się w łaski władzy - na palcu nosi srebrny pierścień... z główką Putina zamiast klejnotu. Publicznie zapewnia też, że Putin jest jego idolem, co już zagwarantowało mu m.in. nagrodę dla "zasłużonego artysty Rosji".
Kirkorow nie próżnuje i pomnaża swój majątek inwestując w nowe gwiazdki, dla których tworzy muzykę i teledyski. Na Instagramie obserwuje go już ponad półtora miliona fanów, w tym również z Polski, którzy walczą o... zorganizowanie jego koncertu w naszym kraju.
Chcielibyście zobaczyć "rosyjskiego Jacksona" nad Wisłą?