Katarzyna Dowbor straciła pracę w TVP w 2013 roku, jeszcze na długo przed "dobrą zmianą". Rozstanie z telewizją publiczną było o tyle bardziej bolesne, bo przed dziennikarką nie ukrywano, że straciła etat z powodu wieku.
Przypomnijmy: Dowbor WYLATUJE Z TELEWIZJI! "Jestem za stara!"
Obaw związanych z wiekiem nie miał natomiast Polsat i rządząca w nim Nina Terentiew, bo Dowbor niemal od razu dostała pracę w roli prowadzącej _**Nasz nowy dom**_. W najnowszym wywiadzie dziennikarka opowiada, że po prostu wygrała casting, na który poszła tak jak wszyscy kandydaci.
Startowało w nim wielu chętnych, a ja byłam najstarsza, więc nie liczyłam, że wygram. Kiedy powiedziałam paru moim koleżankom, że dostałam zaproszenie na casting, były oburzone. "No wiesz, ty nie powinnaś startować w jakimś castingu! Masz nazwisko, twarz, doświadczenie. Powinni wiedzieć, co potrafisz". (...) Powiedziałam: "Słuchajcie, są nowe czasy, wszyscy teraz startują w castingach". To był zresztą mój pierwszy casting w życiu. Pomyślałam: "Może tak trzeba. Jak nie wygram, to przynajmniej będę wiedziała, jak to wygląda" - wspomina w rozmowie z Angeliką Swobodą z Gazety Wyborczej.
Dowbor wypowiada się o obecnym pracodawcy w samych superlatywach, podkreślając, że to właśnie w Polsacie "realizuje misję", czego nie mogła robić u publicznego nadawcy. Rozstanie z TVP w ogóle przebiegło dość dramatycznie, bo Katarzynie po prostu wręczono wypowiedzenie i poproszono, by wyszła z budynku na Woronicza. Szef natychmiast zaczął mówić do niej na "pani" i zaczął udawać, że się nie znają:
Poproszono mnie, żebym opuściła gmach... - opowiada. (...) Zostałam zwolniona, na szczęście nie dyscyplinarnie, bo do tego nie było powodów. Usłyszałam, że nie pasuję do nowej koncepcji telewizji publicznej i ponieważ TVP odchodzi od prezenterów, to zlikwidowano moje stanowisko pracy. Było to trochę naciągane, bo nie zlikwidowano stanowisk publicystów, a ja na takim stanowisku byłam, więc mogłam to wygrać w sądzie. Wygrać w cuglach i musieliby mnie przywrócić do pracy. (...)
Byłam z siebie dumna, bo w środku oczywiście zbierało mi się na płacz, ale gdy ówczesny szef wręczył mi papier i powiedział, że nie ma już dla mnie miejsca, bo jest inna koncepcja, nie poleciały mi łzy. Rosła mi gula, ale przysięgłam sobie, że nie dam mu tej satysfakcji. Zaczął do mnie mówić na pani, choć wcześniej byliśmy kolegami i mówiliśmy sobie na "ty". Mówię: "Wydaje mi się, że byliśmy po imieniu, ale rozumiem". Przeczytałam papier i pytam: "Jak się załatwia obiegówkę, bo nigdy jej nie załatwiłam." A potem się pożegnałam i wyszłam. Nie zachowałam się emocjonalnie. (...) To był w ogóle 1 maja, Święto Pracy. Wyszłam na przystanek tramwajowy, usiadłam i dopiero wtedy się poryczałam. A potem stwierdziłam, że zaczynam nowe życie.
W rozmowie nie zabrakło także miejsca na wątek osobisty. Dowbor skomplementowała synową, Joannę Koroniewską, ale stwierdziła, że nie wtrąca się do małżeństwa Joanny i swojego syna Macieja:
Jestem słabą teściową, bo zwykle mnie nie ma. Jestem też nietypową babcią, bo pracującą - powiedziała. Ale rzeczywiście bardzo Joasię lubię i gdyby nie była moją synową, pewnie byłaby moją koleżanką. I mam jedną podstawową zasadę - nie wtrącam się do życia młodych. Szanuję ich wybory.
**Dowbor: "Jestem przeciwnikiem segregowania ludzi. Kiedyś to my wyjeżdżaliśmy"
**