Mateusz Damięcki nie może cieszyć się ciążą swojej partnerki, Pauliny Andrzejewskiej i w spokoju oczekiwać narodzin pierwszego dziecka, ponieważ musi dochodzić prawdy w sądzie i bronić swojego dobrego imienia. Aktor został pomówiony w jednym z ostatnich numerów prawicowego magazynu, gdzie również został bezprawnie wykorzystany jego wizerunek.
W miesięczniku Nowe Państwo ukazał się artykuł zatytułowany: Zarabiają u Putina, bronią Polski przed Kaczyńskim. Autor felietonu użył bardzo mocnych słów, by opisać aktorów, którzy na co dzień sympatyzują z partiami lewicowymi, a na co dzień współpracują ze skrajną prawicą za wschodnią granicą kraju.
Zarabiają olbrzymie pieniądze w Rosji - kraju rządzonym przez ludobójcę, sprawcę śmierci setek tysięcy ludzi na Kaukazie, organizatora obozów koncentracyjnych, w których palono ludzi żywcem, w którego kraju mordowani są dziesiątkami niezależni od władzy dziennikarz**e** - napisał o aktorach Piotr Lisiewicz, autor artykułu w sprawie którego toczy się teraz proces sądowy.
Damięcki nie był zachwycony zarówno umieszczeniem go na okładce magazynu, jak i zrobieniem z niego bohatera krzywdzącego tekstu. Pełnomocnik Damięckiego przekazał gazecie żądania aktora:
Wymaga wskazania, że posłużenie się przez gazetę Nowe Państwo zdjęciem mojego mocodawcy i opublikowaniem go na okładce w numerze 10 (140)/2017 nastąpiło bez jego zgody i nie zostało wykorzystane w związku z pełnieniem przez niego żadnych funkcji publicznych, co stanowi bezprawne naruszenie przez gazetę Nowe Państwo prawa mojego mocodawcy do wizerunku. Mateusz Damięcki został przedstawiony w obraźliwy sposób, sugerując, że jest ambasadorem Władimira Putina, co stanowi fałszywą interpretację faktów, mającą jedynie na celu przedstawianie mojego mocodawcy w negatywnym świetle jako zwolennika i osobę popierającą system sprawowania rządów w Rosji oraz poczynań rosyjskiego rządu - czytamy.
Autor tekstu postanowił wytłumaczyć skąd pomysł na tekst i dlaczego wybrał taką formę:
Wymowa mojego tekstu była taka, że aktorzy tacy jak pan dopuszczają się hipokryzji. W Rosji, gdzie dorabiają się fortun, siedzą cicho i nie słyszymy ich protestów przeciwko zbrodniom czy łamaniu praw człowieka.
Dziennikarz zaproponował aktorowi wyrażenie swojego zdania na łamach gazety i wykpił prośbę o wycofanie dopuszczonych do sprzedaży egzemplarzy:
Jeśli chciałby pan zamieścić polemikę w "Nowym Państwie" czy "Gazecie Polskiej", też nie ma sprawy. Niech pan przedstawi argumenty, podobnie jak ja, a czytelnicy zważą owe racje i wyrobią sobie zdanie. Bo pomysł wycofywania gazety z kiosków naprawdę pachnie rosyjskimi standardami. A jedyny "Ruski Standard", jaki przyswoić jest w stanie wolny Polak, taki jak ja, to ten w płynie
_
_