Programy takie jak Jaka to melodia? raczej nie kojarzą się z kontrowersją i nie promują nikogo poza prowadzącym. Show od lat ma jednak wierną publiczność i mimo nie zmieniającej się formuły nadal przyciąga chętnych do udziału w teleturnieju.
Widzowie programu przeżyli z pewnością niemały szok, gdy w finałowym odcinku jedna z uczestniczek wybiegła ze studia w histerii.
Do niecodziennej sytuacji odniósł się Robert Janowski, który w rozmowie z Party powiedział:
Nigdy wcześniej taka sytuacja się nie zdarzyła. Próbowałem ją pocieszyć, ale to się działo tak szybko, że nie udało mi się zatrzymać Kingi. Nie wróciła już do studia, jej stan na to nie pozwalał. Ostatecznie zajęła drugie miejsce i może być z siebie dumna.
Autorka zamieszania, Kinga Jurzec, w jednym z komentarzy na Facebooku zaznaczyła:
Miałam gorączkę wtedy i byłam na antybiotyku niestety.
Dziewczyna opowiedziała Super Expressowi o powodach swojego wyjścia ze studia:
Wiedziałam, że jeśli przegram, to na pewno będę zła. Bardzo dużo osób stawiało mnie w roli faworytki. Poza tym czułam się naprawdę dobra i mocna - pisze w oświadczeniu Kinga. Od lipca regularnie uczyłam się po kilka godzin dziennie, czasem kilkanaście. Pieniądze i samochód to miły dodatek, ale na ten moment miałam już 52 tys. i samochód. W takim odcinku jak finał roku przynajmniej dla mnie chodziło o zdobycie samego szczytu - najwyższego tytułu.
Zwycięzcy widnieją nawet na Wikipedii, poza tym jedynie w finale roku, a w żadnym innym odcinku nie, nagrodą jest złota nutka z diamentem - dla mnie bezcenna i taka pamiątka na zawsze symbolizująca trofeum (...).
Faktycznie, osobliwe zachowanie 23-latki zasługuje na solidną argumentację. Internauci nie wierzą jednak w spontaniczność zachowania Kingi i doszukują się desperackiej promocji programu lub... samej zainteresowanej:
Ale z was ameby. To było ustawione. Nieźle zaszalałaś gwiazdko - czytamy w Internecie.
Kingę na Instagramie śledzi ponad 31 tysięcy osób. Myślicie, że teraz przybędzie jej "followersów"?