Marita Surma, która ukrywa się pod pseudonimem Deynn, zgromadziła na swoim koncie na Instagramie imponującą liczbę 1,1 miliona obserwatorów. Jej profil wielokrotnie był oskarżany o niezbyt realne statystyki, bo niektóre ze zdjęć gromadzą "zaledwie" 70 tysięcy polubień, co jak na liczbę fanów nie wydaje się współmierne. Teraz jednak oskarżenie padło ze strony samozwańczego guru mediów społecznościowych, Łukasza Majewskiego, który miał współpracować z blogerką. Zbieżność nazwiska z narzeczonym Marity, Danielem, jest na szczęście przypadkowa.
Do 3 maja 2017 menadżer Maff i Deynn kupował na konto Deynn po 90 tysięcy obserwatorów na miesiąc. A teraz nazywa mnie oszustem, bo proponuję to wszystkim i ma ból du*y, ponieważ niebawem każdy będzie miał milion „follow”. Dowody na zakup Deynn „follow” niedługo wrzucę na YouTube - napisał na swoim Instagramie Majewski.
Wideo wciąż nie pojawiło się w Internecie, a sam Majewski szybko został zaatakowany przez fanki Marity i Julii, co zmotywowało go do zmiany swojego konta na prywatne. Powstał też inny profil, który ma demaskować jego działania reklamowe, które ponoć pozostawiają wiele do życzenia. Oskarżenia, poza tym pochodzącym od Majewskiego, pozostają jednak anonimowe, a więc trudne do zweryfikowania.
Sprawę postanowiła skomentować też sama zainteresowana. W jednym z komentarzy odpowiedziała na zarzuty o kupowanie kont-widm, by podnieść swoje statystyki.
To co robi, to debilizm i jego oskarżenia są na tym samym poziomie. Nigdy nie kupiłam lajka, nigdy nie kupiłam reklamy, dlaczego? Bo nie muszę, moi super obserwatorzy są tu z serca, a nie za hajs - twierdzi Marita. Każdy o nas gada, każdy się z nas śmieje, każdy o nas wie. Więc nie ma się co dziwić, że nasze statystyki rozwalają głowy - dodała pełna skromności blogerka.
W jednym masz rację, Marita - każdy się z Was śmieje.