Miłość Jarosława Kreta i Beaty Tadli rozpoczęła się ponoć spontanicznie, od pierwszego wejrzenia, w redakcji telewizyjnych Wiadomości.
Wcześniej Jarek miewał takie sytuacje z innymi kobietami, na przykład Agatą Młynarską czy Małgorzatą Kosturkiewicz, która urodziła mu syna, jednak z czasem pogodynek dochodził do wniosku, że to jednak nie było prawdziwe uczucie.
PRZYPOMNIJMY: Kret o matce swojego syna: "NIE KOCHAŁEM JEJ!"
Podobno jednak z Beatą jest zupełnie inaczej. Być może jednym z powodów jest to, że dzięki Tadli kariera układa się Jarkowi jak nigdy dotąd.
Po tym, gdy oboje stracili pracę w TVP, Beata szybko dostała ofertę w Nowej TV. Kreta nikt wprawdzie nie chciał, jednak Tadla zapowiedziała nowym szefom, że jego też muszą zatrudnić. Potem przekonała producentów Agenta, żeby zabrali Jarka, zamiast niej, do Argentyny:
Ostatnio zaś wkręciła go do Tańca z gwiazdami. Podobno zapowiedziała producentom, że jeśli chcą ją zobaczyć na parkiecie, to muszą wziąć też Jarka.
Zarówno Jarek, jak i Beata długo zastanawiali się, zanim podpisali kontrakt - ujawnia znajomy pary w rozmowie z tygodnikiem Gwiazdy. Mieli wątpliwości, czy będą w stanie pokonać tremę i poradzić sobie z presją. Są doświadczonymi i cenionymi dziennikarzami, więc nie chcą się ośmieszyć. Do tego będą dla siebie rywalami, a że oboje są bardzo ambitni, bali się, czy nie wpłynie to na ich relacje w związku. Jarek nie lubi przegrywać, więc może reagować nerwowo.
Ostatecznie zrozumieli, że nie ma sensu stroić fochów, zwłaszcza w sytuacji, gdy mają ponad 800 tysięcy kredytu do spłacenia
Doszli do wniosku, że spróbują potraktować udział w show jak przygodę - ujawnia informator tabloidu. Wierzą, że ich miłość jest na tyle dojrzała, że nie będzie mowy o chorej zazdrości.
_
_