Kinga Rusin od kilku lat angażuje się w propagowanie ochrony środowiska i bycie "eko". Celebrytka założyła nawet własną markę ekologicznych kosmetyków, a poza sprzedażą kremów i oliwek zajmuje się walką z lobby myśliwskim. Zaangażowanie Kingi w ochronę przyrody wzrosło zwłaszcza, gdy ministrem środowiska został Jan Szyszko, odpowiedzialny za masową wycinkę drzew i odstrzał zwierząt. Gdy Mateusz Morawiecki odwołał Szyszkę ze stanowiska, dziennikarka nie mogła ukryć zadowolenia.
Przypomnijmy: Kinga Rusin komentuje odwołanie Szyszki: "Udało się. Jego buta i arogancja SIĘGAŁY KOSMOSU!"
O dziwo zaangażowanie Kingi Rusin wykracza jednak daleko poza wpisy na Instagramie i Facebooku, co celebrytka udowodniła w ostatni piątek, pojawiając się w Sejmie na obradach podkomisji rozpatrującej zmiany w prawie łowieckim.
Kinga pojawiła się na sali obrad, a po zakończeniu posiedzenia komisji udzieliła wywiadu Wirtualnej Polsce, w którym przekonywała, że obradujący posłowie mają obowiązek pokazania swoich twarzy. Dla niej wszystko jest zaś zagmatwane i niejasne, a obywatel może zgubić się w gąszczu przepisów.
Posłowie przychodzą do Sejmu, dostają pieniądze ze Skarbu Państwa za swoją pracę, żeby reprezentować interes społeczny. To nie jest interes 120 tysięcy ludzi, ale 38 milionów Polaków - mówiła. To są nazwiska w większości anonimowe, większość z tych osób po prostu przychodzi na podkomisję, żeby podnieść rękę i zaprezentować opinię partii, jaką reprezentują.
Kinga Rusin podkreśliła, że każdy ma prawo znać twarze i nazwiska osób, które głosują za zmiana prawa na niekorzyść obywateli. Nowelizacja prawa łowieckiego oznacza zwiększenie odstrzału zwierząt i większe przywileje dla myśliwych, którzy i tak już są ponad prawem:
To nie jest tak, że w przypadku ustawy dotyczącej łowiectwa oni pozostaną anonimowi. Oni się podpisują swoim nazwiskiem, twarzą, pod czymś, co może być bardzo szkodliwe dla polskiego dziedzictwa przyrodniczego - perorowała na korytarzu. Postanowiłam pokazać twarze. Te twarze, twarze lobby myśliwskiego i lasów państwowych. Warto, żeby ludzie dowiedzieli się, kto decyduje o ich własności. Nie mogą decydować o tym przedstawiciele polskiego związku łowieckiego i Lasów Państwowych. To musi być objęte kontrolą społeczną.
To są ludzie wyjęci spod prawa, są ponad prawem, nie muszą mieć badań okulistycznych czy psychiatrycznych, a są posiadaczami broni myśliwskiej. Decydują o tym, że mogą wejść na nasz teren, jeśli tylko wyznaczą tam okręg łowiecki.
Myślicie, że posłowie jej posłuchają?