Choć kilka dni po porodzie Serena William za pośrednictwem Instagrama zapewniała, że w szpitalu zatrzymały ją "niewielkie komplikacje", okazało się, że nie do końca była szczera z fanami. Drobne komplikacje okazały się być poważnymi powikłaniami, które spowodowała między innymi choroba, na którą cierpi tenisistka.
Serena Williams wzięła udział w sesji zdjęciowej dla magazynu Vogue, której towarzyszył obszerny wywiad. Tenisistka zdradziła, że poród nie przebiegał bez poważnych komplikacji, których nikt się nie spodziewał.
Podczas porodu pojawił się spadek tętna u dziecka, Serena nie mogła więc urodzić naturalnie. Lekarze wykonali cesarskie cięcie. Kiedy mąż Williams przeciął pępowinę i położył uspokojoną córkę na piersi, wszyscy mieli nadzieję, że to już koniec problemów:
To było niesamowite uczucie, ale potem już wszystko było źle - wspomina tenisistka.
Serena Williams od wielu lat choruje na zakrzepicę, która była powodem licznych komplikacji po zabiegu. Na drugi dzień Serena przestała oddychać. Okazało się, że brak oddechu jest wynikiem zatoru, który powstał w płucach tenisistki. Następnie sportsmenka miała napady kaszlu, który był tak rwący, że szwy pooperacyjne nie wytrzymały i otworzyła się rana.
Teraz na szczęście wszystko już jest dobrze, a dziecko prawidłowo się rozwija. Serena przyznaje, że macierzyństwo zmieniło jej pogląd na świat:
Wiedząc, że mam przy sobie to cudowne dziecko, do którego zawsze mogę wrócić, czuję, że nie muszę grać kolejnego meczu. Nie potrzebuję pieniędzy, tytułów, ani prestiżu. Chcę ich, ale ich nie potrzebuję. Teraz inaczej podchodzę do sportu - mówi.