Od wielu miesięcy garstka celebrytów na czele z Kingą Rusin i Marcinem Dorocińskim ostrzegali, że posłowie zamierzają znowelizować prawo łowieckie, dostosowując je oczywiście do wymagań myśliwych. Kinga Rusin pojawiła się nawet w Sejmie na obradach specjalnej podkomisji, gdzie przedstawiła postulaty społeczne, a drobna nadzieja "na odwilż" pojawiła się wraz ze zdymisjonowaniem Jana Szyszki. Niestety, w minioną środę zdecydowano, że prawo łowieckie zostanie zliberalizowane, co oznacza m.in. większą swobodę w odstrzale dzikich zwierząt.
Na komentarz dziennikarki nie trzeba było długo czekać. Kinga Rusin udostępniła na Instagramie długi, emocjonalny wpis, w którym skrytykowała nie tyle poprzedniego ministra środowiska, co jego następcę, Henryka Kowalczyka. Mężczyzna obiecywał, że przyjrzy się propozycjom ekologów, a już na pewno, że opóźni głosowanie w podkomisji, by lepiej przygotować nowelizację. Niestety, nic takiego się nie stało:
Obiecał, że przedstawi poprawki do minionego wtorku, a jeśli nie uda się nowelizacji poprawić, odłoży głosowania w podkomisji, by móc pracować spokojnie nad tymi bardzo ważnymi przepisami. Obie obietnice złamał - pisze zawiedziona dziennikarka.
(...) Czuję się osobiście oszukana przez Henryka Kowalczyka. Łudziłam się, że zmiana ministra środowiska daje nadzieję na wzięcie pod uwagę opinii przytłaczającej większości Polaków, którzy nie chcą Rzeczypospolitej myśliwych. Przyjęłam jego zaproszenie na konsultacje społeczne do Ministerstwa, które okazały się li tylko medialnym cyrkiem. Padły konkretne obietnice, ale okazały się deklaracjami "pod publiczkę".
Kinga Rusin dodała jeszcze, że zmiana na stanowisku ministra środowiska była tylko pozorna, bo Szyszko i tak rządzi z tylnego siedzenia. Jej zdaniem pomóc może jeszcze tylko Marta Kaczyńska, która jej zdaniem ma "mocne nazwisko".
Cóż, nie bylibyśmy tego tacy pewni. Bratanica prezesa PiS-u zajmuje się ostatnio nieco innymi tematami: Marta Kaczyńska zachęca do jedzenia owadów: "Można znaleźć coś nie tylko zdrowego, LECZ I SMAKOWITEGO"