Udział w wiosennej edycji Tańca z gwiazdami początkowo wydawał się Beacie Tadli świetnym pomysłem. Prezenterka, która po wyrzuceniu z TVP znalazła bezpieczną przystań w Nowej TV, chyba nie jest całkiem szczęśliwa w aktualnym miejscu pracy. Sprawia wrażenie jakby rozglądała się za mniej niszową stacją. Przeszła już czas przymilania się do TVN-u, gdy zgodziła się nawet wziąć udział w roaście Michała Szpaka, a obecnie, jak wskazuje decyzja o udziale w show, kokietuje Polsat.
Na decyzję Beaty wpływ miały też pewnie względy finansowe. Mają z Jarkiem do spłacenia ogromny kredyt, zaciągnięty na segment pod Warszawą, w którym zaczęli wić wspólne gniazdko, kiedy jeszcze wierzyli, że do "dobrej zmiany” jednak nie dojdzie.
Miesięczne raty takiego kredytu mogą wynosić kilkanaście tysięcy miesięcznie. Być może dlatego Tadli zależało na tym, by wkręcić do programu również Jarosława Kreta. Dzięki temu otrzymają podwójną gażę za każdy odcinek.
Niestety, im bliżej rozpoczęcia treningów, tym większe ogarniają ją wątpliwości.
Beata wpadła w panikę - ujawnia znajomy prezenterki w rozmowie z Faktem. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że z obcym mężczyzną już od początku lutego będzie spędzać minimum 6 godzin dziennie w sali treningowej. Ma nadzieję, że przydzielą jej kogoś, z kim będzie się dogadywać. Zaczęła mieć też wątpliwości, czy da radę przełamać barierę wstydu i dotyk obcego mężczyzny nie będzie jej zbyt krępował.