Natalia Siwiec długo odkładała macierzyństwo z obawy o swoją karierę. Gdy zaszła w ciążę, ukrywała brzuszek na zdjęciach ze strachu przed utratą kontraktów reklamowych. Oficjalnie zarzekała się, że nie chwali się ciążą, bo "chroni swoją prywatność" (zobacz: Siwiec chroni prywatność: "Nie mam obowiązku AFISZOWAĆ SIĘ CIĄŻĄ i brzuszkiem!"). Zyskała tym nawet "dodatkowe punkty" w oczach fanów, którzy byli zaskoczeni, że wylewna dotąd celebrytka przeszła tak wielką mentalną przemianę.
Po urodzeniu córki Siwiec także przez jakiś czas wzbraniała się przed pokazaniem jej twarzy, choć coraz śmielej eksponowała Mię na zdjęciach. Modelka szybko zorientowała się, że na macierzyństwie może zarobić dodatkowe pieniądze, reklamując kremy na rozstępy i luksusowe akcesoria dla dzieci.
Przypomnijmy: Spacer za 30 TYSIĘCY ZŁOTYCH: Natalia Siwiec chwali się na Instagramie luksusowym wózkiem (FOTO)
Z czasem Natalia zaczęła pokazywać w córkę w niemal wszystkich postach, podbijając tym samym ich popularność. Kwestią czasu było przekroczenie ostatniej granicy i pokazanie wszystkim twarzy dziewczynki. Odarcie dziecka z prywatności nastąpiło na Insta Story, gdzie Siwiec zamieściła kilka filmików, na których widać wystrojoną Mię w wózku. Ubrana w błękitną sukienkę z falbankami i opaskę pod kolor, opalona dziewczynka przeciąga się i odmawia ssania smoczka.
Mia, ona nie chce smoczusia - mówi na nagraniu celebrytka, komentując próby wsunięcia smoczka do buzi dziewczynki.
Po co ja go wyparzałem - dodaje "mąż" Natalii.
Można chyba uznać, że kilkumiesięczna Mia Raduszewska oficjalnie wkroczyła do show biznesu.
Myślicie, że będzie za to kiedyś wdzięczna rodzicom?